Z Wieruszowa do Belgii za pracą

Artykuł Zenona Magaja
2021-05-09 14:22

Wieruszów od wieków był miasteczkiem zamieszkiwanym przez ludność zajmującą się głównie rolnictwem i drobnym rzemiosłem. Po 123 letniej niewoli Polska niby odzyskała niepodległość, ale trwały jeszcze – powstania, wojna polsko bolszewicka, plebiscyty na Ślasku, Warmi i Mazurach. O naszych granicach zadecydowała Liga Narodów. Rzeczpospolita uzyskała obszar o powierzchni 388 tys. km kwadratowych z liczbą 27 milionów mieszkańców, z czego tylko 69,2 % narodowości polskiej. Istniała ogromna dysproporcja pomiędzy drobną własnością chłopską a ziemiańską. Przemysł rozwijał się bardzo powoli, dużą rolę odgrywała w kraju produkcja drobnoprzemysłowa i rzemieślniczo-chałupnicza. Nic dziwnego, że na początku lat dwudziestych XX wieku pojawił się nadmiar siły roboczej, dotyczyło to również Wieruszowa.

W związku z kłopotami ze znalezieniem pracy, młodzi ludzie zaczęli masowo emigrować na zachód. Pierwsi emigranci z Wieruszowa przyjechali do Belgii już w roku 1920, konkretnie do miejscowości Cheratte koło Liege. Ponieważ emigrantów wciąż przybywało, wybudowano w Cheratte kolonię mieszkaniową dla górników kopalni węgla kamiennego. 70% mieszkańców tej kolonii stanowili Polacy z Wieruszowa, Grabowa, Kraszewic i Dębicza. Belgowie nadali tej kolonii nazwę „Mała Polska”. Z czasem kolonia licząca 220 domów nie była w stanie przyjmować więcej emigrantów. Wybudowano więc hotel kopalniany dla 80 rodzin oraz baraki dla osób samotnych. W hotelu istniała stołówka z której wszyscy górnicy mogli korzystać. Praca w kopalni była ciężka, dochodziło do wielu strajków, w 1936 roku górnicy wywalczyli tydzień płatnego urlopu – był to sukces. Mój rozmówca Jan Knur przekazujący mi te dane podał mi nazwiska górników z rodzin wieruszowskich pracujących w kopalni. Zaznaczył że już wszystkich nie pamięta.

Pracowali tam górnicy z rodzin Hąciów, Knurów, Kubackich, Marków, Plewińskich, Ciszewskich, Krauze, Kostrzewskich, Cichoszów, Mogów, Leszczyńskich, Magotów, Witkowskich, Fryców, Pietrzyńskich, Dziwińskich, Mochów. Kolejny wielki napływ emigrantów do Cheratte nastąpił w roku 1946. Byli to Polacy z obozów w Niemczech którzy nie chcieli wracać do kraju.

Z upływem lat praca w kopalni została poważnie zmodernizowana, więc jej warunki stały się o wiele łatwiejsze. Przyszły lata 70-te i przyniosły likwidację wielu kopalń - nie tylko w Belgii ale i w innych krajach Europy Zachodniej. Kopalnia w Cheratte została definitywnie zamknięta w 1977 roku. Praktycznie górnicy polscy, ci co przybyli przed wojną jak i ci z 1946 roku przeszli już na emeryturę i nie dotknęło ich bezrobocie. A jak oni sobie żyli? W 1957 roku założyli w Sumage k/ Liege Zrzeszenie Polaków a w roku 1986 powstała tam grupa folklorystyczna. Co roku w święto „Barbórki” odbywała się defilada górników ze sztandarami belgijskimi i polskimi, składano wiązanki i wieńce na grobach górników, organizowano stoiska polskie, raczono się bigosem, gołąbkami, kiełbasą z rożna no i oczywiście ekstra-żytnią, żubrówką i wiśniówką. Zrzeszenie przez lata utrzymuje stałe kontakty ze swą pierwszą Ojczyzną pomagając Szpitalowi Matki Polki w Łodzi i Domowi Emigranta w Pułtusku. W stanie wojennym dostarczano do Polski lekarstwa i sprzęt medyczny w tym i do Wieruszowa. Zrzeszenie Polaków szczególnie dba o cmentarze gdzie pochowani są górnicy i żołnierze polscy polegli na terenie Belgii. Z Janem Knurem poznałem się poprzez swojego kolegę Stanisława Bojko. Jan Knur miał dom po rodzinie na ulicy Nowej w Wieruszowie do którego przyjeżdżał. Sprzedał go w ostatnich latach swego życia. Dom pięknie odbudowany stoi tam do dzisiaj. Wielokrotnie spotykałem. się z panem Knurem gdy przyjeżdżał do Wieruszowa. Kiedyś wspomniał, że marzeniem wieruszowiaków z Belgii byłoby posiadanie sztandaru zrobionego w Wieruszowie. Ponieważ moja córka kończyła szkoły artystyczne i posiadała umiejętność wykonywania sztandarów zaproponowałem Janowi, że ona zrobi taki sztandar. I stało się – 30 lipca 1997 roku sztandar na sesji Rady Miejskiej Wieruszowa odebrał działacz Zrzeszenia Polaków w Sumage k/ Liege Jan Knur. Parę rodziców chrzestnych stanowili: Elżbieta Nawrocka - wiceburmistrz Wieruszowa i ja Zenon Magaj - przewodniczący Rady Miejskiej Wieruszowa. Sztandar poświęcił o. Karol Oset przeor klasztoru oo. Paulinów. Zachowało się z tego wydarzenia pamiątkowe zdjęcie. Wszystko co napisałem przekazał mi Jan Knur, przedstawię zatem krótki jego życiorys. Jan Knur urodził się w 1928 roku w Cheratte w Belgii. Rodzice pochodzili z Wieruszowa, ojciec Józef, matka Marianna z domu Kubacka. Ojciec wyjechał do Cheratte w 1924 roku matka zaś w 1927. Mały Janek rozpoczął pracę w kopalni w roku 1942 jako 14 letni chłopiec. Pracował w tej kopalni do roku 1970 jako górnik przodowy a potem jako ratownik. Od 1948 roku corocznie przyjeżdżał do Polski w tym do Wieruszowa. Kiedyś zapoznał Polkę Rozalię Ziobro reprezentantkę Polski w rzucie oszczepem. Pobrali się i stanowili kochające się małżeństwo. Miałem możliwość poznać ją osobiście. Po przejściu na emeryturę Jan poświęcił się pracy społecznej w Zrzeszeniu Polaków w Belgii. Organizował imprezy kulturalne, rekreacyjne, zabawy z muzyką polską w Cheratte, pomagała mu żona Rozalia. Był jednym z pierwszych którzy organizowali pomoc dla szpitali w Polsce. O jego działalności donosił Kurier Polski i Nasz Głos.

W 1987 roku na 30-lecie Zrzeszenia Polaków otrzymuje Złotą Honorową Odznakę Zrzeszenia. W tym samym roku przewodniczący Rady Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa gen. Roman Paszkowski wręcza Janowi Knurowi Złoty Medal za jego działalność w organizacjach polonijnych. Ponadto Jan odznaczony zostaje Złotą Odznaką Towarzystwa Polonia oraz otrzymuje Złoty Medal Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej. Posiada też wiele medali i odznaczeń belgijskich oraz dyplomy za osiągnięcia w dziele umacniania patriotycznej więzi Poloni z Macierzą. Był dumny że jest Polakiem. Przejeżdżając ulicą Nową i spoglądając na dom do którego przyjeżdżał Jan , przypominam sobie tą szlachetną postać.

Jeszcze krótka uwaga dotycząca komentarza do mojego artykułu dotyczącego prowokacji nad Prosną . Pan Sebastian pisze że to o czym pisałem to nieprawda. Ja przecież podałem z jakiego materiału korzystałem a pan Sebastian powołuje się na książkę „Wieluński wrzesień” N. Klatki ale nie podaje co w tej książce napisano. Od paru lat Wieluń jako pierwsze zbombardowane miasto 1 września 1939 roku ciągle jest wspominany, przyjeżdżają tam na uroczystości rocznicowe politycy w tym prezydenci, utworzono w Wieluniu miejsca pamięci i dobrze. Dzisiaj historię pisze się pod zamówienie polityczne, więc może ta książka, którą mi poleca do czytania pan Sebastian, też została napisana na specjalne zamówienie. Faktem jest, że Obrona Narodowa i Armia Łódź nie obroniły Ziemi Wieluńskiej, Ziemi Sieradzkiej, Łodzi i okolic, dowódca gen. Juliusz Rommel opuścił swoje oddziały i dał dyla do Warszawy. Ksiądz profesor Józef Tischner mówił kiedyś o trzech prawdach, może w tej książce którą czytał pan Sebastian jest ta trzecia prawda ks. Tischnera?

Dziękuję redakcji za drukowanie moich artykułów, pozdrawiam pana Sebastiana i pozostałych czytelników.

Zenon Magaj

Galeria

Komentarze

Komentarze publikuje się korzystając z narzędzia Facebooka.
Użytkownik publikuje treść komentarza na własną odpowiedzialność i jest to jego prywatna opinia. Aby zgłosić naruszenie należy kliknąć link „Zgłoś Facebookowi” przy wybranym poście. Regulamin i obowiązujące zasady korzystania z platformy Facebook dostępne pod adresem: https://www.facebook.com/policies
Właściciel i wydawca portalu tugazeta.pl nie odpowiada za treść publikowanych komentarzy.
Aby dodać komentarz musisz w pierwszej kolejności być zalogowany na portalu facebook.com
Jesteś już zalogowany ? Odśwież stronę