Wyuczona bezradność?

Felieton Moniki Józefowskiej
2017-09-23 09:32
Niedawno rozgorzała dyskusja na temat kontenerów na ul. Nowej,  gdzie mają być przesiedlone osoby m.in. z domków przy ul. Fabrycznej. Argumentów „przeciw” ze strony mieszkańców Nowej jest bardzo dużo, a ich obawy w dużym stopniu wydają się być zasadne. Odnoszę się do tej sytuacji ponieważ moje dzieciństwo i okres dorastania był związany właśnie z ul. Fabryczną dokładnie vis a vis wspomnianych domków - dziś do wyburzenia. Ponad 40 lat temu były to obrzeża miasta, a pola wokół oraz tzw. lasek, niemalże przylegający do posesji „domków koło torów” nie rokował rozwoju zabudowy miasteczka właśnie w tę stronę. Prawdopodobnie dlatego, w tym, niekoniecznie centralnym miejscu, wybudowano mieszkania komunalne. Domki nie miały cywilizowanych wygód - pozbawione kanalizacji i wody, po którą chodziło się na drugą stronę ulicy do pompy, bez wątpienia utrudniały egzystencje mieszkańcom. Mieszkało tam kilka osób starszych, ale i tacy, którzy „nie radzili sobie z codziennością”. Wtedy po drugiej stronie ulicy budowały się nowe domy i powstawało osiedle, tak jak dziś na Nowej. Nikt nikogo nie pytał, czy akceptuje sąsiedztwo osób, z trudną sytuacją materialną/socjalną/rodzinną. Tak musiało być. Mimo dużej rotacji „różnorodnego towarzystwa” w niektórych domkach,  na naszej ulicy nie miały miejsca sytuacje kradzieży, zaczepiania dzieci idących do szkoły, czy inne czyny niezgodne z prawem i normami obyczajowymi, skierowane do mieszkańców powstającego osiedla. Ale jak widać problem mimo upływu czasu był i jest. Nie stracił też na emocjonalnym odbiorze, bo i czasy mamy zgoła inne, stąd rozumiem protesty mieszkańców Nowej. Nikt przecież nikomu nie może zagwarantować spokoju i bezpieczeństwa, bo problematyka nie tylko się nie zmieniła, ale wybrzmiewa dużo bardziej.
 
Mimo swojego zrozumienia, dla wszystkich obaw  zgadzam się jednocześnie z Panem Burmistrzem, że nie można kategoryzować ludzi, nie ma gorszych ani lepszych. I to prawda. Jesteśmy tacy sami. Jeśli jednak idzie o trzeźwe spojrzenie na otoczenie dokonałabym innego podziału, przy czym zaznaczam, że pomijam tu osoby chore i starsze, a  odnoszę się tylko i wyłącznie do ludzi w wieku produkcyjnym, teoretycznie mogących podjąć pracę. Tak więc na podstawie moich osobistych obserwacji dostrzegam tych, którzy chcą pracować, bo biorą odpowiedzialność za swoje rodziny i tych, którzy nie chcą słyszeć o odpowiedzialności, a tym samym o pracy. „Przecież jak nie mam, to mi się należy, ktoś mi da, musi być jakaś pomoc, bo praca jest dla frajerów, a ja znam swoje prawa”. Taka postawa, mimo wielu ogłoszeń o pracę, ukształtowała roszczeniowy tryb życia, dla nielicznych w sumie całkiem wygodny. Można by tu nawet powiedzieć o tak zwanej wyuczonej bezradności.
 
Jestem „za” pomaganiem. Całym sercem, tylko czy absolutnie i zawsze? Czy zdrowi ludzie w wieku produkcyjnym mogą chronicznie żyć na czyjś koszt? Czy osoby np. z chorobą alkoholową lub innym uzależnieniem nie powinny mieć udzielanej pomocy w zależności od podjętego i zakończonego sukcesem leczenia? Pewnie to wielki trud, wyjść z uzależnienia, ale czy my idąc codziennie do pracy, też nie podejmujemy wysiłku? No i skąd uzależnienie? Czy to nie przypadkiem efekt życiowych wyborów? W takich sytuacjach najbardziej jest mi żal dzieci, które „chłoną atmosferę” i zdane są na pomoc  innych. Podejmowanie inicjatyw na ich rzecz jest piękne i ważne, sama się w nie włączam przez  wolontariat. Tylko w tej całej złożonej sytuacji, czy nie jest tak, że każdy z nas odpowiada za życie, któremu dał początek? To też rodzaj odpowiedzialności, chyba nawet największy i najważniejszy. Dlaczego więc od jednych wymagamy, a innym po prostu dajemy? Czy nie wszyscy jesteśmy równi i powinniśmy mieć tyle, ile wypracujemy, co nie znaczy, że każdemu tyle samo? Kto odpowiada za to, że ktoś inny dokonał takiego, a nie innego sposobu na życie? Bo chciał wygodniej, bez przemęczania, bez zobowiązań wobec pracodawcy, rodziny nawet jeśli już ją założył…? 
 
Tak się szczęśliwie składa, że żyjemy na terenie gdzie trudno mówić o faktycznym bezrobociu, praca była i jest. Tylko może szuka się takiej z pensją prezesa? No cóż, o taką rzeczywiście trudno.  
 
Zdaje sobie sprawę, że moje spostrzeżenia nie są odosobnione. Wiem również, że opieka socjalna państwa jest zagwarantowana w Konstytucji i  wynika z jego funkcji, a szczegółowy tryb postępowania regulują ustawy i rozporządzenia, które muszą respektować organy  terytorialne i wdrażać je przez określony sposób działania. Dlatego w całym naszym sporze o kontenery nie chodzi nam chyba o samych ludzi, którzy mają w nich zamieszkać, ale o wyuczoną postawę bezradności wobec codziennych problemów. Idzie tu o sposób na życie nielicznych, którym się należy. Reszcie się raczej nie należy, bo mają pracę, rodzinę, nie ulegają nałogom i wiodą takie tam, nudne i odpowiedzialne życie. Dlatego mimo swojego „nudnego i odpowiedzialnego życia”  uważam, że lepiej jest dawać niż brać, lepiej pracować niż czekać na łaskę ofiarodawcy, lepiej też dać wędkę niż rybę. I tego życzę nam wszystkim.
 
Z poważaniem 
Monika Józefowska

Galeria

Komentarze

Komentarze publikuje się korzystając z narzędzia Facebooka.
Użytkownik publikuje treść komentarza na własną odpowiedzialność i jest to jego prywatna opinia. Aby zgłosić naruszenie należy kliknąć link „Zgłoś Facebookowi” przy wybranym poście. Regulamin i obowiązujące zasady korzystania z platformy Facebook dostępne pod adresem: https://www.facebook.com/policies
Właściciel i wydawca portalu tugazeta.pl nie odpowiada za treść publikowanych komentarzy.
Aby dodać komentarz musisz w pierwszej kolejności być zalogowany na portalu facebook.com
Jesteś już zalogowany ? Odśwież stronę