Wrocław - Wieruszów - kiedyś i dzisiaj nam bliski

Artykuł Zenona Magaja
2023-01-22 19:03
Wrocław - Wieruszów - kiedyś i dzisiaj nam bliski

W początkach państwa polskiego ziemie dzisiejszego Wieruszowa i najbliższych okolic należały do Śląska. Granica pomiędzy Wielkopolską a Śląskiem przebiegała od Zielonej Góry poniżej Gostynia, Koźmina, Ostrowa Wielkopolskiego, kręciła ku Prośnie w kierunku Grabowa, a od Węglewic Strugą Węglewską zmierzała w kierunku Sokolnik, Walichnów i Łubnicy (dzisiaj Łubnice). Nie wszystkie mapy historyczne granicę tą przedstawiają. Wieluń zaś i Ruda należały wtedy do Wielkopolski a Wieruszów do Śląska. Władysław Łokietek w pewnym okresie przyłączył ziemię pomiędzy Strugą Węglewską a Prosną do Wielkopolski. Granica wtedy nie przebiegała na linii koryta rzeki a na brzegu pradoliny Prosny, więc Wieruszów pozostał przy Śląsku i diecezji wrocławskiej a Chobanin i Cieszęcin należały wtedy do diecezji gnieźnieńskiej. Kazimierz Wielki z czasem przyłączył Ziemię Ostrzeszowską do Ziemi Wieluńskiej i znaleźliśmy się już w Wielkopolsce. Pomimo, że na Śląsku panowali Piastowie Śląscy, dzieje Śląska związane są przez wieki z Czechami, Austrią, Prusami – Niemcami. Tym samym więzi pomiędzy Wieruszowem a Wrocławiem się urywają, ale nie całkiem. Książęta Śląscy urządzają częste wyprawy łupieżcze na nasz teren sięgając a to do Wielunia, Sieradza, Kalisza. Przychodzi wiek XX, kończy się II wojna światowa. Następuje migracja ludzi, totalne przemieszczenia. Wieruszów w czasie działań mocno zniszczony ma kłopoty z funkcjonowaniem, brak zakładów pracy, mieszkańcy to głównie rolnicy i trochę rzemieślników. Liczba mieszkańców spadła poniżej 3 tysięcy. Wieruszowianie zastanawiają się nad własną przyszłością. Wybierają emigrację na Górny Śląsk, do Poznania, Gdyni a najwięcej do Wrocławia. Wrocław przed wojną był w Rzeszy Niemieckiej miastem przemysłowym i uniwersyteckim. Niemcy znając znaczenie tego miasta nie chcą się poddać nacierającej armii radzieckiej, tworzą tzw. „Festung Breslau” – twierdzę Wrocław. Wysadzają wysokie budynki, by gruzami zablokować dostęp do miasta i udaje im się utrzymać miasto w swoich rękach. Rosjanie idą dalej na zachód w kierunku Berlina a Wrocław pozostaje w rękach niemieckich. Koniec wojny przynosi jednak kapitulację Rzeszy i Wrocławia. Ciekawe, Niemieccy mieszkańcy nie wierzą że Wrocław znajdzie się w granicach Polski. Jeszcze w grudniu 1945 roku we Wrocławiu pozostaje około 40 tysięcy Niemców. Wracający do WIERUSZOWA, wywiezieni na roboty przymusowe, z obozów jenieckich i koncentracyjnych, widząc ruiny swojego miasta postanawiają emigrować. Wg spisu ludności z 1950 roku w Wieruszowie jest tylko 3040 osób - wobec 5800 z 1939 roku. Ciekawym jest , że w 1910 roku liczba mieszkańców wynosiła 8086. Oprócz braku pracy istnieje tu jeszcze inne zagrożenie. W okolicy grasuje banda Franciszka Olszówki „Otta”, potem jego następcy Stanisława Panka „Rudego’’. Ten pierwszy wymordował całą rodzinę Żydów w Bolesławcu. Obaj tu wymienieni to dzisiaj bohaterowie- żołnierze wyklęci. Nikt nie chce przypomnieć, że obaj wcześniej podpisali volkslistę i byli wciągnięci do Wehrmachtu. Później firmowali się jako żołnierze AK, choć AK od 19 stycznia 1945 już nie było. Za nich odprawia się dzisiaj w Kępnie msze. Jak podałem wcześniej, większość Wieruszowiaków emigrowało głównie do Wrocławia mimo znacznego zniszczenia miasta. Przybywali tu mieszkańcy z Centralnej Polski,;Żydzi wracający z zesłania i Polacy z kresów wschodnich zajętych przez ZSRR.

Lwowianka Danuta Niespiak pisała jak wglądał Wrocław, gdy tu przyjechała. Wysiedliśmy na dworcu Nadodrze, zaczęłam płakać, jak zobaczyłam ilość gruzów i ogrom zniszczenia. Nie była to taka Polska, jaką byśmy chcieli, ale miałam wokół siebie Polaków, a najwięcej tych ze Lwowa. Na 100 tysięcy mieszkańców Lwowa 17 tysięcy dotarło właśnie do Wrocławia. Profesorowie i naukowcy z byłych uczelni lwowskich, nie mogąc dogadać się z Uniwersytetem Jagiellońskim w sprawie pracy, wybrało Opole, Gliwice, Szczecin, a najwięcej właśnie Wrocław. Wybitni uczeni lwowscy przystąpili do odbudowy i uruchamiania wrocławskich uczelni. W pierwszej kolejności Uniwersytetu i Politechniki Wrocławskiej. Własnoręcznie naprawiali dachy zniszczonych uczelni, wykładali w salach bez szyb, dźwigali meble, kompletowali laboratoria i księgozbiory, dawali studentom własne książki a nawet troszczyli się czy student ma co jeść i gdzie mieszkać. Na Uniwersytecie i Politechnice 70 procent wykładowców stanowili przybysze ze Lwowa. Wspomnę tu niektórych, tych najbardziej oddanych sprawie. Prof. Kulczyński – w latach 1936-38 rektor UNIWERSYTETU Jana Kazimierza we Lwowie, zrezygnował ze stanowiska w proteście wprowadzenia getta ławkowego dla studentów żydowskich. Inni to prof. Kazimierz Idaszewski, prof. Edward Geisler, profesorowie Edward Sucharda, Jerzy Kowalski, Waldemar Kozusek, Hugo Steinhaus i wielu innych. Zajęli się nie tylko uruchamianiem uczelni ale i przeniesieniem ze Lwowa zbiorów dawnego Ossolineum - głównie biblioteki. Prof. Kulczyński wystarał się o dom, w którym gromadzono przywiezione zbiory. A nie było to łatwe gdyż Stalin blokował wywózkę wszelkich dóbr ze Lwowa. Właśnie w tak trudnym okresie dotarło do Wrocławia wielu mieszkańców Wieruszowa. Po wielu wiekach Wrocław i Wieruszów znowu się zbliżyły. Dzieci emigrantów z Wieruszowa tu podjęły studia i tu z czasem się osiedliły. Niektórzy podjęli pracę na tych uczelniach robiąc naukowe kariery. I tak trwa to do dzisiaj. W latach 40-80 ub. wieku kursowały pociągi do Wrocławia z Kępna przez Oleśnicę lub Namysłów. Wielu studentów z Wielunia, Wieruszowa i okolic dojeżdżało tymi pociągami na studia. Być może po uruchomieniu na nowo kolei z Kępna przez Oleśnicę studenci znów tam będą dojeżdżać koleją. Oprócz wymienionych wcześniej uczelni powstawały wkrótce kolejne - Akademia Lekarska, Szkoła Rolnicza, Wyższa Szkoła Sztuk Plastycznych, Wyższa Szkoła Handlowa, WSWF teraz AWF.

Mam satysfakcję, że spośród moich czworo wnucząt, którzy kończyli uczelnie wrocławskie, dwójka ukończyła tą uruchamianą pierwszą, czyli Politechnikę. Nastały obecnie jakieś dziwne czasy. Rządzący krajem zapominają o tych pionierach, którzy zrobili tak wiele dla nauki polskiej, dla polskiego szkolnictwa w tak trudnym powojennym okresie. Specjaliści z IPN, którzy pewno dla Polski nawet szopy nie wybudowali, i ci wyklęci z zakrwawionymi rękami przystąpili do dekomunizacji. Taki prof. Kulczyński za to że zajmował w PRL -u wiele poważnych stanowisk jest dzisiaj niegodzien znajdować się wśród zasłużonych. Likwiduje się nazwy ulic, skwerów, rond związanych z nazwiskami ludzi tak bardzo zasłużonych. No cóż, jako naród jesteśmy tacy, jacy jesteśmy .

Zenon Magaj

Autor:
Zenon Magaj

Komentarze

Komentarze publikuje się korzystając z narzędzia Facebooka.
Użytkownik publikuje treść komentarza na własną odpowiedzialność i jest to jego prywatna opinia. Aby zgłosić naruszenie należy kliknąć link „Zgłoś Facebookowi” przy wybranym poście. Regulamin i obowiązujące zasady korzystania z platformy Facebook dostępne pod adresem: https://www.facebook.com/policies
Właściciel i wydawca portalu tugazeta.pl nie odpowiada za treść publikowanych komentarzy.
Aby dodać komentarz musisz w pierwszej kolejności być zalogowany na portalu facebook.com
Jesteś już zalogowany ? Odśwież stronę