Śmierć pięknych dropi

Artykuł Grzegorza Szymańskiego
2021-11-28 16:22

Opowieść o dziejach siemianickiego pałacu jest historią smutną. Smutną nie tylko przez to, że oprócz murów, nie pozostało do dzisiejszych czasów nic, co przez lata stanowiło o wyjątkowości i świetności tego miejsca. Smutną także z tego powodu, że to nie gdzie indziej, tylko tu, w Siemianicach, na samym południowym krańcu gospodarnej i zapobiegliwej Wielkopolski, pod koniec minionego wieku wyginęły ostatnie na polskich ziemiach dropie. Także ostatni mieszkańcy pałacu w Siemianicach; hrabiowska rodzina Szembeków, byli poniekąd tacy sami, jak te przepiękne, wyjątkowo rzadkie ptaki. Całe swoje życie poświęcili dla Ojczyzny, chociaż mogli wieść spokojne życie, bez trosk i wyrzeczeń, w luksusie i dostatku, jakie gwarantował im ich społeczny i majątkowy status.

„Mimi”, ukochana wnuczka Fredry

Chociaż siemianicki pałac wzniesiono w 1835 roku, to dopiero pod koniec XIX wieku miejsce to rozsławiła wnuczka Aleksandra Fredry; Maria, nazywana pieszczotliwie przez swego dziadka „Mimi”. Jako dziewiętnastolatka wyszła za mąż za Piotra Szembeka z Siemianic. Ze Lwowa przeprowadziła się nad Prosnę. To dzięki niej Siemianice stały się oazą polskości w tej części zaboru pruskiego i niekwestionowanym ośrodkiem kultury narodowej w czasach niewoli. Po gruntownej przebudowie pałacu Maria Szembekowa zgromadziła tu szereg historycznych pamiątek. Sale siemianickiego pałacu zapełniły cenne starodruki, obrazy, kolekcja broni, stare zbroje, rękopisy jej dziadka i inne unikalne pamiątki związane z dziejami Polski. Była także pisarką i poetką, gorącą patriotką, odważnie upominającą się o prawo Polaków do wolności. Zmarła w 1937 roku w czasie wizyty u swych krewnych w Przyłbicach koło Lwowa. Jej zwłoki sprowadzono do Siemianic i pochowano w rodzinnej krypcie Szembeków w podziemiach siemianickiego kościoła.

Smutne losy drugiego pokolenia

W Siemianicach przyszło na świat troje dzieci Marii z Fredrów Szembekowej; Jadwiga, Zofia i Aleksander. Najstarsza, urodzona w 1883 roku Jadwiga była jedną z pionierek polskiej archeologii i etnografii. W początkach XX wieku wraz z siostrą Zofią prowadziła badania archeologiczne na cmentarzysku z epoki rzymskiej odkrytym w Siemianicach. Wyniki badań opublikowała w wydanym w 1902 roku „Sprawozdaniu z poszukiwań archeologicznych odbytych ostatnimi laty w Siemianicach”. Poza archeologią interesowała się kulturą ludową Wielkopolski. Zbierała i zapisywała pieśni ludowe, rejestrowała obrzędy i zwyczaje, zbierała informacje o strojach, zdobnictwie i regionalnej architekturze. Owocem tych prac były wydane w 1912 roku „Przyczynki do etnografii Wielkopolski”, będące drugim po Kolbergu tak obszernym i szczegółowym zbiorem materiałów o kulturze ludowej tego regionu. Po wyjściu za mąż za Leona Szeptyckiego zamieszkała w Przyłbicach koło Lwowa. 27 września 1939 roku została zamordowana wraz ze swym mężem w przyłbickim parku przez funkcjonariuszy NKWD. Druga z córek, o dwa lata od niej młodsza, Zofia, zanim poświęciła się życiu zakonnemu, była najbliższą współpracowniczką swej siostry w zakresie badań archeologicznych, etnograficznych i pracy społecznej. W 1909 roku wstąpiła do zgromadzenia Sióstr Niepokalanek w Jazłowcu. Zmarła w 1974 roku w klasztorze Niepokalanek w Szymanowie. Aleksander urodził się w 1886 roku. W dzieciństwie otrzymał staranne wykształcenie z zakresu historii, literatury, przyrody, języków obcych i rysunku. W latach 1901-1905 uczęszczał do gimnazjum w Ostrowie Wielkopolskim. Wiosną 1905 roku miał zdawać maturę, ale została ona dla niego odroczona. Powodem była działalność patriotyczna podjęta wraz z siostrami na pobliskim Śląsku Opolskim, polegająca na rozprowadzaniu polskich książek wśród mieszkańców okolic Byczyny. Zainteresowała się tym niemiecka policja. Po roku zdał ją z wynikiem celującym, jednak na świadectwie maturalnym umieszczono zapis o jego „niedojrzałości politycznej”. Studia rozpoczął we Wrocławiu, by następnie przenieść się do Lipska i dalej na uniwersytety w Belgii i Francji.

W 1918 roku jako jedyny ziemianin z powiatu kępińskiego uczestniczył w obradach Sejmu Dzielnicowego w Poznaniu. Po wybuchu Powstania Wielkopolskiego wyjechał do Poznania z zamiarem wstąpienia do polskiej armii. Okazało się jednak, że ma zbyt słabe zdrowie. Z uwagi na jego wykształcenie powierzono mu kierownictwo resortu rolnictwa w Komisariacie Naczelnej Rady Ludowej. Po zakończeniu walk Aleksander Szembek z ramienia Rzeczypospolitej został wyznaczony na polskiego komisarza granicznego do ustalenia powojennej granicy z Niemcami. Dzięki jego zabiegom w granicach odrodzonej Polski znalazło się ponad osiemdziesiąt miejscowości na pograniczu Wielkopolski i Śląska. Zmotywowany tymi rezultatami, postanowił poświęcić się dyplomacji. Najpierw pełnił funkcję naczelnika wydziału w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, a w 1923 roku został radcą ambasady polskiej w Paryżu. W 1926 roku powrócił do Siemianic zajął się prowadzeniem gospodarstwa. Zmarł nagle 2 lutego 1928 roku w Paryżu, dokąd pojechał promować swoją nową książkę z zakresu ekonomii rolnej. Jego ciało zostało przewiezione z Paryża do Siemianic i spoczęło w rodzinnej krypcie.

Zagłada rodzinnego gniazda

W chwili wybuchu II Wojny Światowej w Siemianicach nie było już nikogo z dawnych właścicieli. Pałacowe pomieszczenia Niemcy zamienili na koszary. Dzieła sztuki, meble, kolekcja broni i biblioteka zostały rozgrabione przez okupantów lub zniszczone. Po wkroczeniu Armii Radzieckiej w styczniu 1945 roku, w pałacowych salach rozkwaterowali się czerwonoarmiści, niszcząc zajadle to, co jeszcze cudem ocalało z dawnego wyposażenia. Salony zamieniono na sale sypialne i szwalnię, w której reperowano mundury idących na Berlin krasnoarmiejców. W „ludowej” Polsce zrazu umieszczono tu przedszkole i szkołę a następnie obiekt stał się siedzibą Leśnego Zakładu Doświadczalnego poznańskiej Akademii Rolniczej. To uratowało pałac i budynki gospodarcze przed obróceniem ich w kupę gruzu. W latach 1974 – 1980 działała tu doświadczalna stacja hodowli dropi przy Akademii Rolniczej w Poznaniu. Jej zadaniem było przyjmowanie zagrożonych zniszczeniem lęgów, inkubacja jaj, wychów i karmienie piskląt oraz opracowanie metod hodowli dropi w warunkach półwolnych, by ostatecznie wypuścić je na wolność. W grudniową noc 1980 roku tzw. „nieznani sprawcy” zabili 9 ptaków z siemianickiej hodowli, a dwa lata później kolejne dwa. Sprawców w obydwu przypadkach nigdy nie wykryto. Od połowy lat osiemdziesiątych zeszłego wieku, dropie uznane zostały w Polsce za gatunek wymarły. Po czterech dekadach od momentu zagłady tych przepięknych ptaków można się jedynie zastanawiać, czy nie był to symboliczny akt, definitywnie zamykający to wszystko, co przez prawie sto lat stanowiło o wyjątkowości tego miejsca?

Grzegorz Szymański

Galeria

Komentarze

Komentarze publikuje się korzystając z narzędzia Facebooka.
Użytkownik publikuje treść komentarza na własną odpowiedzialność i jest to jego prywatna opinia. Aby zgłosić naruszenie należy kliknąć link „Zgłoś Facebookowi” przy wybranym poście. Regulamin i obowiązujące zasady korzystania z platformy Facebook dostępne pod adresem: https://www.facebook.com/policies
Właściciel i wydawca portalu tugazeta.pl nie odpowiada za treść publikowanych komentarzy.
Aby dodać komentarz musisz w pierwszej kolejności być zalogowany na portalu facebook.com
Jesteś już zalogowany ? Odśwież stronę