Przypadek księdza z Ostrówka

Artykuł Grzegorza Szymańskiego
2021-12-11 20:19

Ksiądz Bolesław Sokół urodził się w 1907 roku w Koryczanach koło Olkusza. Po ukończeniu Częstochowskiego Seminarium Duchownego i święceniach kapłańskich, posługiwał w kilku parafiach diecezji częstochowskiej. W 1938 roku został mianowany proboszczem parafii Ostrówek w gminie Galewice. Tu też zastała go wraz z wiernymi tragedia pierwszych dni II wojny światowej i niemiecka okupacja. Parafia Ostrówek, jak i pozostałe parafie ówczesnego powiatu wieluńskiego, została włączona do Rzeszy i znalazła się w tzw. Kraju Warty. Cały Kraj Warty pod rządami Artura Greisera miał być wzorcowym terytorium na okupowanych terenach Polski. Także sprawy kościoła katolickiego miały tu być potraktowane „wzorcowo”.

Pierwszym krokiem w tej dziedzinie było zarządzenie o zakazie odprawiania w kościołach mszy świętych w dni powszednie. Ksiądz Bolesław Sokół codzienne msze święte odprawiał potajemnie w swym mieszkaniu, którym po spaleniu plebanii w dniu 1 września 1939 roku, stała się zaadaptowana na cele mieszkalne część obory. W tych warunkach przetrwał na powierzonej mu placówce do jesieni 1941 roku. W dniu 13 września 1941 roku kościół katolicki dla Polaków w Kraju Warty został pozbawiony przez okupantów osobowości prawnej. Niemcy przygotowywali frontalny, skoncentrowany atak na duchowieństwo katolickie na okupowanych terenach. W nocy z 5 na 6 października 1941 roku rozpoczęła się akcja eksterminacji polskiego duchowieństwa. Funkcjonariusze gestapo i żandarmerii uderzyli jednocześnie na wszystkie plebanie w Kraju Warty, aresztując prawie pół tysiąca księży i zakonników. Tylko nielicznym udało się zbiec w ostatniej chwili i uniknąć wywózki do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie większość kapłanów została zamordowana. Jednym z tych nielicznych, którym udało się uniknąć śmierci, był ksiądz Bolesław Sokół z Ostrówka.

Cudem ocalony kapłan tak wspomina te dramatyczne chwile: „Dnia 6 października 1941 roku wstałem około godziny trzeciej w nocy żeby odprawić w mieszkaniu mszę świętą. Gdy już zapalałem świece do mszy świętej, przy mocno zaciemnionym oknie, usłyszałem furmankę i mimo woli pomyślałem; Po mnie! Nim zdążyłem wyjrzeć okienkiem, furmanka stanęła i słyszę, że ktoś z niej zeskakuje. Zanim zdążyłem zgasić świece, już słychać mocne tłuczenie do drzwi i okna oraz głos; Herr Pfarrer! Cichutko wciągam się po drągu na górę, wciągam drąg, którym po ciemku uderzyłem w krokiew, aż zadrżały pustaki. Jest! – wołają Niemcy. W tym momencie moja gospodyni przewraca stół by zatuszować uderzenie i woła; Panowie, nie mogę znaleźć zapałek, nie tłuczcie się, bo księdza nie ma! - Jest, bo było słychać! – To krowa która jest obok w chlewie tłucze rogami w ścianę! Poszli tam, zajrzeli, a krowa jakby zrozumiała, spokojnie czochra się głową o ścianę, uderzając rogami w pustaki. W kuchni pytają gdzie proboszcz. Gospodyni odpowiada, że wczoraj poszedł po południu do Sokolnik, do księdza, jeszcze nie wrócił, pewnie tam nocuje. Jak pojedziecie tam, to przez Kaski i Dąbie, gdyż tamtędy zawsze chodzi, a może będzie już wracał, to się spotkacie. – Gdzie klucz do mieszkania? – Ksiądz zawsze zabiera ze sobą, by mógł wejść kiedy zechce. – Dać klucze do kościoła! Ja słyszę całą rozmowę na górze i myślę, że będą mnie szukać w kościele, potem wejdą do mieszkania, a tam dowód osobisty i ciepła pościel, rewizja! Zjeżdżam po drągu, żeby zabrać dowód i przykryć pościel… Potem znów chcę się wspiąć po drągu, ale z przejęcia siły mnie całkowicie opadły, zjeżdżam jak słabe dziecko. Teraz ostatnia chwila. Natychmiastowa ucieczka lub śmierć! Westchnąłem do Boga, przeżegnałem się ostatkiem sił podskoczyłem, chwytając się desek w powale. Jak sportowiec wskoczyłem na górę, wciągając za sobą drąg, a wejście zamaskowałem lekko położonymi deskami… Niemcy wrócili z kościoła. Są już w kuchni. Ostatnie słowa żandarma; Klucze zabieramy. Kościół i mieszkanie proboszcza zapieczętowane. Za naruszenie pieczęci kara śmierci! Odjechali.” Po odjeździe żandarmów ksiądz Bolesław Sokół wymknął się ze strychu obory i korzystając z gęstej porannej mgły dotarł szczęśliwie do domu Anieli i Franciszka Cegielskich we wsi Żelazo. Dłuższy pobyt księdza Sokoła w domu Cegielskich stawał się coraz bardziej niebezpieczny. Po wsi często kręcili się żandarmi jak i volksdeutsche z pobliskiego Przybyłowa. Franciszek Cegielski przewiózł księdza Sokoła do swych znajomych w Wieluniu. Następnie przez ówczesną granicę pomiędzy Rzeszą a Generalną Gubernią ksiądz Sokół przedostał się do Częstochowy, gdzie biskupowi Teodorowi Kubinie zdał relację o tragicznych wydarzeniach na Ziemi Wieluńskiej. Do końca wojny ukrywał się w swych rodzinnych stronach w okolicach Olkusza. Po zakończeniu II wojny światowej posługiwał w kolejnych parafiach Diecezji Częstochowskiej, z których ostatnią były Truskolasy. Zmarł w 1981 roku w Częstochowie. Był jednym z tych nielicznych kapłanów Ziemi Wieluńskiej, którym udało się uniknąć śmierci w niemieckich obozach zagłady.

(Na zdjęciach: ksiądz Bolesław Sokół i dom Cegielskich w Żelazie, gdzie ukrywał się jesienią 1941 roku.)

Grzegorz Szymański

Galeria

Komentarze

Komentarze publikuje się korzystając z narzędzia Facebooka.
Użytkownik publikuje treść komentarza na własną odpowiedzialność i jest to jego prywatna opinia. Aby zgłosić naruszenie należy kliknąć link „Zgłoś Facebookowi” przy wybranym poście. Regulamin i obowiązujące zasady korzystania z platformy Facebook dostępne pod adresem: https://www.facebook.com/policies
Właściciel i wydawca portalu tugazeta.pl nie odpowiada za treść publikowanych komentarzy.
Aby dodać komentarz musisz w pierwszej kolejności być zalogowany na portalu facebook.com
Jesteś już zalogowany ? Odśwież stronę