Przez narty, na rower

Krótka historia bardzo długich tras
2010-09-22 01:39
W jakim wieku można zostać sportowcem? Ponoć w każdym. Prawda stara, jak ta o szczęściu i pieniądzach, tylko nikt sam nie chce dać na to dowodu. W pierwszym wypadku szybko dostaje się zadyszki a w drugim patrzenie na bogatszych, wcale łatwo nie przychodzi. Włodzimierz Zawadzki umiał jednej z tych tez dowieść – uprzedzamy: o wielkich pieniądzach mowy nie ma. O sporcie i to tym w którym się sporo „wyczynia”, owszem.

Cała ta jazda zaczęła się od przypadku. I termin jazda i przypadek to coś, co Zawadzki chyba uwielbia, choć osiągnięcia o których później, to bardziej ciężka praca, niż fanaberie losu. Cztery lata temu za namową przyjaciół wybrał się na narty. Jeśli mówić o „tamtym” Włodku, to pomieściłby w sobie obecnych dwóch. Narty się uginały, śnieg się zapadał więc i postanowienie... zapaść musiało. Zrzucić wagę! Jak? Jak najwygodniej! Zawadzki zaczął jeździć na rowerze. Jeździł sam dotąd, dopóki nie wjechał w grupę miłośników MTB z dawnego wieruszowskiego Towarzystwa Sportu i Rekreacji. Różnił się od cyklistów kochających kolarstwo górskie wszystkim: wyglądem, ubraniem i… rowerem. Rower został uszlachetniony, znajomość z „góralami” stała się bliższa, dystanse coraz dłuższe a wydolność doskonała. To dzięki niej zdołał osiągnąć w grupie miano lidera. Jeszcze tydzień temu Włodzimierz Zawadzki z Wieruszowa w swej kategorii wiekowej był na miejscu 5 w klasyfikacji generalnej w Polsce. Piąty! Za nim kolarze, którzy zaraz po urodzeniu trafili do koszyka na rowerze, później jeździli jako wyczynowcy a teraz kultywują ściganie się w MTB. Czterdziestodziewięcioletni wieruszowianin Włodzimierz Zawadzki zostawia ich w tyle. Tak,tak – słynny wyjazd na narty pan Włodek odhaczył mając 45 lat. Potrzebował niewiele, by zaczęli się z nim liczyć na trasach. Jego mistrzowie, którzy radzili mu jak „podrasować” rower zostali jego wiernymi kibicami. W ubiegłym tygodniu trzymali za niego kciuki, gdy pojechał na maraton do Ustronia. Trzymali skutecznie, bo Zawadzki jest teraz w ogólnopolskiej klasyfikacji na miejscu 4. Powiedzmy sobie wprost. Tylko 3 facetów w Polsce w jego wieku jest od niego lepszych. A to jeszcze nie koniec maratonów w tym roku. Co to jest maraton dla Zawadzkiego? Na przykład 60 kilometrów z których 10 można ścigać się cały czas pod górę, albo kawałek z tego, po którym może zabrać cię pogotowie, lub takie „schody” że autentycznie wyrywa ręce ze stawów. Upadał, wstawał i to nadal… kocha. Na trasach spotyka się z mistrzami. Startował na przykład z Mają Włoszczowską. Z Zawadzkiego trudno cokolwiek wyciągnąć. Mówią za niego kumple – choćby to, że w ostatnim roku dał z siebie tyle, że zapewnił sobie po raz pierwszy w życiu start z sektora nr 1. Dla cyklistów na „grubych oponach” to takie pool position. Wieruszowska grupa facetów na dwóch kółkach, okazuje się nie być taka, jaką ją widzimy na co dzień – w swoich sklepach, zakładach, na ulicy. Chłopaki, co tydzień w niedzielę o ósmej rano spotykają się niedaleko placu targowego i bez żadnych targów ustalają trening – taki, który mimo wszystko z amatorów przeciągnął ich wyczynowo, po ważnych ogólnopolskich startach. Starają się zarazić tym wszystkim ludzi i… ludzi władzy także. Mają szacunek do piłki nożnej, ale ich zdaniem nie może się to odbywać kosztem innych dyscyplin. Dlaczego 45 letni Zawadzki umiał zacisnąć zęby i cały czas brnie po najwyższe laury? Być może dlatego, że ten hart ktoś, kiedyś włożył w niego wiosłami… Kajaki do tej pory żyją w pamięci ludzi, jako coś, co dawało w życiu kopa. Zawadzki w czasach szkolnych był kajakarzem. Teraz trudno doprosić się o koszulki do startów w dużych imprezach z napisem WIERUSZÓW. Może poważnych facetów i ich pomysłów nikt poważnie traktować nie chce? Chociaż oni, całkiem na poważnie zapraszają do siebie wszystkich. Chcieliby zamiast w piątkę, robić te kilka tysięcy kilometrów na rowerze w większej grupie. Kilkakrotnie pokusili się o organizacje imprez rowerowych – te wśród znawców były ocenione bardzo dobrze. Co z tego, jak rodzimi decydenci zupełnie się na tym nie znają. - Ludzie, którzy rządzą mają bardzo rowerowy charakter. Można się na nich przejechać - podsumowywał jeden z nich. Janusz Stasiewicz, Paweł Ostrycharz, Marcin Zawadzki, Wiesiu Pietras i ten ich lider Włodzimierz Zawadzki cały czas wierzą, że jest sens patrzeć znad kierownicy do przodu i dusić z siebie ile się da. Dopóki nie przejedzie się linii mety. Przy chęci realizacji pomysłów na gruncie wieruszowskim, często sam start okazuje się jednak końcem. Ale jak sami mówią: -O końcu smarowania łańcuchów, mowy być nie może!

Rafał Przybył

Zdjęcia z archiwum Włodzimierza Zawadzkiego i Janusza Stasiewicza

Komentarze

Komentarze publikuje się korzystając z narzędzia Facebooka.
Użytkownik publikuje treść komentarza na własną odpowiedzialność i jest to jego prywatna opinia. Aby zgłosić naruszenie należy kliknąć link „Zgłoś Facebookowi” przy wybranym poście. Regulamin i obowiązujące zasady korzystania z platformy Facebook dostępne pod adresem: https://www.facebook.com/policies
Właściciel i wydawca portalu tugazeta.pl nie odpowiada za treść publikowanych komentarzy.
Aby dodać komentarz musisz w pierwszej kolejności być zalogowany na portalu facebook.com
Jesteś już zalogowany ? Odśwież stronę