Pamiętnik znaleziony na śmietniku

Biadaszki
2021-11-14 17:52

Często zdarza się, że przez całe lata mieszkają obok nas ludzie, którzy żyją jakby niezauważenie. Ich życie płynie bezgłośnie i niemrawo, jak cichy strumyk. Najczęściej zamieszkują w niepozornym, niczym nie wyróżniającym się domu, zazwyczaj stojącym gdzieś na skraju, albo z daleka od większych ludzkich skupisk. Nieczęsto, albo wcale z nimi nie rozmawiamy. Niewiele o nich wiemy. Z pozoru mało wyraziści. Nie narzucający się. Niby szarzy i nad wyraz zwyczajni. Kiedy odchodzą do lepszego świata, mało kto nawet zauważa, że nagle ich zabrakło.

I zawsze dopiero po latach, zawsze nieoczekiwanie, uświadamiamy sobie, że wcale nie byli tacy przeciętni i szarzy. Ze strzępów pamięci, resztek cudem zachowanych dokumentów, mglistych wspomnień jawi nam się prawdziwy obraz tych osób; wrażliwych, ciekawych, oryginalnych. Nierzadko o pogmatwanych i tragicznych losach. Każdego dnia zmagających się z życiem i jego przeciwnościami. Jedną z takich właśnie osób była Andzia.

Andzia urodziła się w 1917 roku w Weimarze. Może nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że w tym prastarym niemieckim mieście mieszkał przed nią także Goethe i Schiller. Jak wiele polskich rodzin w początkach minionego wieku, także rodzina Andzi szukała tam lepszego życia, wyjeżdżając za chlebem z biednych i przeludnionych podwieruszowskich wsi. Wśród wiosek, z których wywodziła się rodzina Andzi przewijają się Borki Sokolskie, Głaz i Bocian. Do Bociana Andzia powróciła w początkach odrodzonej Polski. Mogło to być w roku 1919, a może i nieco później. Dzieciństwo w domu pod lasem minęło szybko i niepostrzeżenie pomiędzy szkołą w Biadaszkach a kościołem w Węglewicach. I tak, już w 1933 roku Andzia powróciła do Niemiec. Z tego też roku pochodzi pierwsze zachowane do dziś jej zdjęcie umieszczone w dowodzie osobistym. Ze zdjęcia spogląda na nas wesoła szesnastolatka. Typowa trzpiotka. Uśmiechnięta, ufna i radosna. Na pewno była wesoła i życzliwa dla innych. Swym optymizmem zarażała przyjaciół i znajomych. Teraz, po latach, wiem, że Andzia bardzo lubiła śpiewać. Śpiewała piosenki te popularne, powszechnie znane, ludowe, wesołe i smutne. W czasach jej młodości, kiedy nie było ani telewizji, ani radia, a gramofon należała na wsi do rzadkości, śpiew był najpowszechniejszą formą rozrywki. Teksty różnorakich pieśni i piosenek zapisywała kaligraficznym pismem w specjalnym zeszycie, tworząc prawdziwy śpiewnik popularnych jak i ludowych utworów. Wśród nich znaleźć można także te dawno już zapomniane. Ale najbardziej osobistą pamiątką, jaka zachowała się do naszych czasów, jest jej pamiętnik. Nie są to zapiski, które opowiadały by o przeszłych wydarzeniach z czasowego dystansu, lecz typowy „sztambuch”, do którego koleżanki, koledzy i znajomi wpisywali się „ku pamięci”. Niewielki notes w formie małej książeczki o niebieskich okładkach ze sztucznej skóry, kupiony w niemieckiej księgarni któregoś dolnośląskich miasteczek. Można się doczytać, że taki notesik kosztował wówczas 37 fenigów. Wpisy do pamiętnika są niesamowitym, żywym świadectwem tamtych czasów. Ku pamięci wpisało się tam wiele jej koleżanek i kolegów. Przewijają się tam także imiona i nazwiska osób z naszych okolic. Chronologia poszczególnych wpisów wskazuje na to, że Andzia po swym wyjeździe do Niemiec w 1933 roku, za jakiś czas powróciła do Polski, by na powrót znaleźć się na niemieckiej ziemi dopiero w czasie niemieckiej okupacji. Nie wiadomo w jakich okolicznościach tam trafiła. Bardzo możliwe, że ten kolejny „powrót” do Niemiec odbył się w ramach wyjazdu na roboty przymusowe. Tysiące polskich robotników przymusowych, naznaczonych literą „P” niewolników, nierzadko przez całą wojnę ciężko pracowało w niemieckich fabrykach, majątkach rolnych i u pomniejszych gospodarzy. Prawdopodobnie wśród nich znalazła się także Andzia.  Od daty ostatniego wpisu minęło już prawie siedemdziesiąt lat. Dziś już wszyscy, którzy zapisali się na kartkach tego sztambuchu, odeszli z tego świata. Odeszła także Andzia, która po wyjściu za mąż zamieszkała w skromnym domku w pobliżu piaszczystych pagórków, jak na samotnej wyspie pośrodku rozciągających się wokół rozległych, płaskich przestrzeni łąk i pól. Siostra mojego dziadka, Anna, jej imienniczka i prawie rówieśniczka, pod datą 17 lipca 1944 roku wpisała się do andzinego pamiętnika nieco pompatycznym czterowierszem:

Piękna lilijo polskiego ogrodu!

Powabna córo dzielnego narodu!

Pozostań mężną zawsze i wszędzie

A każdy Polak kochał cię będzie!

„Pozostań mężną zawsze i wszędzie…” Taką właśnie, mężną Polką, nawet bez przypominania, była Andzia przez całe swoje długie życie.

Grzegorz Szymański

 

 

Galeria

Komentarze

Komentarze publikuje się korzystając z narzędzia Facebooka.
Użytkownik publikuje treść komentarza na własną odpowiedzialność i jest to jego prywatna opinia. Aby zgłosić naruszenie należy kliknąć link „Zgłoś Facebookowi” przy wybranym poście. Regulamin i obowiązujące zasady korzystania z platformy Facebook dostępne pod adresem: https://www.facebook.com/policies
Właściciel i wydawca portalu tugazeta.pl nie odpowiada za treść publikowanych komentarzy.
Aby dodać komentarz musisz w pierwszej kolejności być zalogowany na portalu facebook.com
Jesteś już zalogowany ? Odśwież stronę