Chyba każdy mieszkaniec regionu przynajmniej raz w życiu spróbował jej smaku. Gości na sklepowych półkach, pojawia się na stołach podczas różnych imprez, gasi pragnienie latem i przywołuje smak dawnych lat. Oranżada z Osieka kończy 30. urodziny!
Wytwórnia wód gazowanych w gminie Galewice ruszyła w 1990 r. Wszystko to za przyczyną Ireneusza Małysa, który nabierał fachu i zbierał doświadczenie w podobnych rozlewniach w Wieruszowie oraz Sycowie. Dziś tamtych biznesów już nie ma, w Osieku oranżada nadal jest produkowana i wciąż ma swoich fanów, a właścicielowi… woda sodowa nigdy nie uderzyła do głowy. Twórca znanej w bliższej i dalszej okolicy marki, swój biznes postanowił założyć po przemianach ustrojowych, kiedy trwały różne restrukturyzacje i likwidowano stanowiska pracy. Już wtedy był przekonany, że najlepiej zna się na produkcji słodkiej wody. - Wiązało się to z wydatkami, ale i kłopotami finansowymi. Trzeba było przecież zakupić maszyny, zagospodarować odpowiednio produkcję. Były kredyty, trzeba było to powoli rozbudowywać – wspominają właściciele.
Gazowany biznes z Osieka w swoje produkty zaopatruje głównie hurtownie, zakłady pracy oraz sklepy spożywcze, ale również mieszkańcy chętnie przyjeżdżają na miejsce po skrzynkę bądź dwie swojego ulubionego napoju. Praca rozlewni jest głównie sezonowa. Największy wysiłek należy włożyć w okresie od kwietnia do września, kiedy wraz ze wzrostem temperatur rosną apetyty na kolorowy przysmak. - Czerwiec, lipiec, sierpień, dla innych wakacje, dla nas sezon w pełni, kiedy ze zdwojoną siłą musimy brać się do pracy – uśmiechają się właściciele. - Zapotrzebowanie jest wówczas bardzo duże i często nie nadążamy za zamówieniami. Później przychodzi martwy sezon, w tym roku jest on już od września i ma to związek z pandemią. W okresie luźniejszym trwają prace naprawcze, konserwacyjne.
Odbiorcy najchętniej sięgają po oranżadę wiśniową, wytwórnia produkuje jeszcze napoje o smaku grejpfruta, maliny, truskawki, pomarańczy, są także smaki citro-lemon, kinder cola oraz zwykła woda gazowana. - Operujemy na naturalnych barwnikach, nie ma tych sztucznych, które były 30 lat temu i jeszcze dawniej. Idziemy w miarę postępu, nasze napoje muszą być zdrowe. Oranżady opierają się na cukrze, słodzików praktycznie nie używamy.
Obecnie największym zagrożeniem dla funkcjonowania wytwórni w Osieku jest nadchodzący podatek cukrowy. Właściciele będą zmuszeni do podniesienia ceny, bo przecież sami będą musieli płacić większe daniny na rzecz państwa. Oranżadę z Osieka można głównie zakupić na terenie powiatu sycowskiego, kępińskiego, wieruszowskiego, kluczborskiego, ostrowskiego i wieluńskiego. Hurtownia z Sycowa, która jednocześnie jest największym odbiorcą, dowozi oranżadę do swoich oddziałów we Wrocławiu. - Otrzymujemy telefony z różnych miejsc: z Łodzi, Opola, Wrocławia, Poznania, z pytaniem czemu my naszych napojów tam nie dowozimy. Zdarzają się klienci, którzy odwiedzają nas na miejscu i chcą zawieźć oranżadę do swoich krewnych nad morzem czy w górach. Czasami napoje przekraczają granice Polski – dodała pani Maria.
Praca wytwórni opiera się na dozownikach i linii rozlewającej, ale do wszystkiego oczywiście potrzebne jest wprawne ludzkie oko. Ireneusz Małys wkrótce skończy 70 lat. W przyszłości biznes ma przejąć jego siostrzeniec, który z firmą związany jest od początku.
Patryk Hodera
