Dzień dobry,
Temat dziur w drogach, głównie tych pod zarządem PZD w Wieruszowie, powraca jak bumerang. Dwa dni temu ukazał się krótki artykuł, w którym Dyrektor Kanicki tłumaczył, że obecnie trwają "doraźne działania", które mają zabezpieczyć dziury przed jeszcze większym rozrastaniem.
Rodzi się jednak pewna wątpliwość: czy wykonywane pracę są przeprowadzane w odpowiedni sposób!? Dobrym przykładem jest droga 4715E, która wręcz błaga o naprawę nawierzchni. Na wysokości Radostowa w odpowiedni sposób zostały załatane dwie największe dziury. Tylko i wyłącznie dwie. Pozostałe kilkadziesiąt potraktowano grysem, który wypełniał dziury przez 2, może 3 dni! Nie wspomnę o zarwanych krawędziach, które najwidoczniej są poza zasięgiem wzroku panów z ekipy remontowo-łatającej, grysem sypiącej.
Ta sama droga w okolicach oczyszczalni w Parcicach również wygląda jak droga polna. Kawałek dalej, w okolicach cmentarza w Czastarach, można poczuć się jak na roller coasterze - takie atrakcje zapewnia nam powiat - szkoda, że kosztem użytkowników tej drogi.
Kolejny przykład to droga 4535E, zwłaszcza skrzyżowanie z DW482 w Lututowie, gdzie w dopuszczalnej kondycji pozostały 2-3 metry nawierzchni. Droga 4511E w okolicach Doliny to już hodowla dziur wielkiego kalibru. Pytanie do Pana dyrektora: czy takie "łatanie" jest korzystne ekonomicznie? Czy ma Pan świadomość, że latający grys niszczy felgi, karoserie i szyby samochodów? Może warto wziąć do ręki kalkulator, a może nawet odpalić excel'a i zacząć analizować takie działania.
(Dane do wiadomości redakcji)