Czy mieszkanka powiatu wieluńskiego mogła zostać postrzelona we własnym ogrodzie? To właśnie próbują ustalić policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Wieluniu. 60-letnia kobieta usłyszała strzały i poczuła silny ból ręki w chwili, gdy w pobliżu trwało polowanie.
Do zdarzenia doszło w niedzielne południe w Masłowicach, niedaleko Wielunia. Pani Teresa wraz z mężem przygotowywała się do wyjazdu. Gdy wyszła otworzyć bramę, niespodziewanie usłyszała huk i poczuła silne uderzenie w ramię.
- Jak otwieram bramę, to zawsze tutaj staję, żeby mąż mógł wyjechać. I w tym momencie poczułam niesamowity ból. Huk był za mną, a po chwili jeszcze trzy strzały - wspomina pani Teresa, mieszkanka Masłowic.
Kobieta złapała się za ramię i zaczęła płakać z bólu. Jak relacjonuje, była przekonana, że została trafiona.
Jej mąż, pan Andrzej, nie ma wątpliwości, że w tym samym czasie w pobliżu posesji odbywało się polowanie.
- Poszedłem do myśliwych i powiedziałem im, że chyba są jakieś przepisy, które regulują odległość, w jakiej można polować. To nie jest normalne, żeby oddawać strzały tak blisko domów - mówi.
Małżeństwo jeszcze tego samego dnia powiadomiło o zdarzeniu wieluńską policję. Jak informuje asp. sztab. Katarzyna Grela z Komendy Powiatowej Policji w Wieluniu, kobieta rzeczywiście przebywała na swojej posesji, gdy poczuła uderzenie w ramię. Choć nie stwierdzono widocznych obrażeń, 60-latkę przewieziono do szpitala na badania. - Obecnie trwają czynności procesowe mające na celu ustalenie przyczyn zdarzenia oraz tego, czy oba incydenty, polowanie i uraz kobiety, są ze sobą powiązane – przekazuje rzeczniczka policji.
Jedna z wersji zakłada, że pani Teresa mogła zostać trafiona rykoszetem.
- Żona stała przy słupie energetycznym, mogło coś uderzyć w ten słup i odbić się – przypuszcza pan Andrzej. - Ale skojarzenia są jednoznaczne.
Mieszkańcy: nikt nas nie informował
Ani policja, ani Nadleśnictwo Wieluń, ani gmina nie potwierdziły nam, które koło łowieckie prowadziło tego dnia polowanie. Mieszkańcy Masłowic przyznają, że nie wiedzieli o żadnych działaniach myśliwych. - My o niczym nie byliśmy poinformowani, że tu ma być polowanie. Wiemy tylko tyle, co z mediów i z plotek - mówi Maria Bilska, sołtyska Masłowic.
Przepisy jasno określają zasady
Zgodnie z obowiązującymi przepisami, każde polowanie zbiorowe musi być wcześniej zgłoszone w gminie, a jego teren oznakowany tablicami ostrzegawczymi.
- Nie wolno oddawać strzałów w odległości mniejszej niż 150 metrów od budynków mieszkalnych i miejsc, w których mogą przebywać ludzie - przypomina asp. sztab. Katarzyna Grela. Policja prowadzi postępowanie w kierunku narażenia osoby na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. 60-latka wciąż odczuwa ból ręki i czeka na wyniki badań.
Na razie nie wiadomo, czy w Masłowicach doszło do nieszczęśliwego wypadku, czy do rażącego naruszenia zasad bezpieczeństwa podczas polowania.