3-latek przeżył piekło

WIERUSZÓW
2017-10-02 14:29
Czy można było uniknąć śmierci 3-letniego chłopczyka z Wieruszowa, któremu na ziemi zgotowano piekło? Dlaczego wszyscy dookoła zostali uśpieni? Dawno nie przeżywaliśmy tak bulwersującej sprawy.
 
Dramat w jednym z mieszkań Osiedla Warszawska rozegrał się w piątkowe popołudnie. 25-latek legitymujący się portugalskim paszportem czasami zostawał z dzieckiem sam na sam. Zamknięty z bezbronnym chłopcem mógł testować jego wytrzymałość. Gdy matka pewnego razu przebywała poza mieszkaniem, opiekuńczy Steve dzwonił zatroskany, bo malec się wywracał i nabijał sobie siniaki. Dotychczasowe ustalenia prokuratury mogą wskazywać, że konkubent wieruszowianki kłamał od samego początku.
 
To miało być nowe życie. Pochodząca z gminy Wieruszów 23-latka, bardzo dobrze władając językiem angielskim, poznała przez internet przystojnego 25-latka. Mężczyzna sprowadził się do miasta kilka tygodni temu. Wzbudzający sympatię i zaufanie obcokrajowiec otrzymał propozycję pracy w jednej ze szkół językowych. Tam, posługując się angielskim, udzielał korepetycji uczniom. Dzieci bardzo go lubiły. Steve okazał się bardzo ciepłym, sympatycznym człowiekiem. Rodzice twierdzą, że ich pociechy wprost go uwielbiały. Mężczyzna zyskał przychylność wieruszowianki. Młoda mama udzielała lekcji w tej samej szkole. Pewnie nigdy nie przypuszczała, że jej nowy partner może posunąć się do tak dramatycznych scen. Wszyscy są w szoku. Dzieciaki nie wierzą, że ich korepetytor to wcielone zło. - Przecież oni go wrabiają – starała się bronić jedna z nastolatek. 25-latek uśpił czujność najbliższych i wszystkich dookoła. 
 
Dramat w czterech ścianach 
 
Myśmy niczego nie słyszeli – przekonuje Regina Namyślak, mieszkanka bloku, w którym miało dojść do gwałtu i pobicia. - Jesteśmy tak samo zaskoczeni jak wszyscy inni. Nigdy nie słyszeliśmy żeby dziecko płakało. Ta pani była grzeczna. Kiedykolwiek ją spotkałam, powiedziała dzień dobry. Chyba raz widziałam jej partnera. Nie przyglądałam się mu, bo miałam u siebie akurat wnuki. Córka mówiła, że przechodził i też mówił dzień dobry. Nie zwróciłam nawet na niego uwagi. Miał ciemniejszą karnację i brodę. Sąsiadka, z którą rozmawiałam, przyznała że on jej od początku wydawał się podejrzany, źle jej się skojarzył. Ja nie mogę tego powiedzieć, bo nie wiemy nic. Sąsiad z góry powiedział nam o wszystkim rano, my byliśmy tym zszokowani.
 
Z naszych ustaleń wynika, że matka miała niepokoić się powstającymi siniakami na ciele chłopca. Aby zdiagnozować jego dolegliwość chciała zrobić odpowiednie badania. W piątek, rzekomo po porannym pobraniu krwi, z wynikami miał zapoznać się lekarz pediatra. Nie zdążył. - Ja osobiście w ogóle tego dziecka nie widziałem – przekonuje szef jednej z wieruszowskich przychodni, zasłaniając się dalej tajemnicą lekarską. Z pediatrą nie możemy się skontaktować. 
 
Stan był bardzo ciężki 
 
Chłopiec 29 września przed godz. 17.00 trafił do szpitala. O pomoc dzwoniła jego mama. Wcześniej miała dostać informację od Steve'a, że malec jest nieprzytomny. Rodzina powtarzała, że dziecko miało uderzyć się w kaloryfer. - Karetka systemu „S” przywiozła na izbę przyjęć tego małego pacjenta. Chłopiec był w bardzo ciężkim stanie – zdradza Eunika Adamus, prezes Powiatowego Centrum Medycznego, które podjęło heroiczną wręcz walkę o jego życie. - 3 latek „zatrzymał się”, tutaj był reanimowany. Było trzech lekarzy, dwóch ratowników, dwie pielęgniarki. Wszyscy próbowali ratować jego życie. Przez panią ordynator zostało wezwane Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Pacjent trafił do szpitala w Łodzi. Stan dziecka był bardzo ciężki. 
 
Krótko po tym do szpitala zgłosiła się policja i rozpoczęła przesłuchania. - Rozmawiano z lekarzami i pielęgniarkami. Pobierane były wymazy z ciała tej osoby. Matka chciała zrobić badania krwi żeby ktoś nie powiedział że jest bite – dodaje prezes Adamus. - Wyniki były robione u nas i są wzorcowe. Nic nie wskazuje na chorobę krwi. Sińce były na ciele okropne. Jeden z dziennikarzy mówił mi, że widział zdjęcia dziecka, sam jest ojcem, i był przerażony, jaki był stan brzuszka, twarzy, bioderek. Lekarze opowiadali mi, że to wstrząsnęło nimi. 
 
Gwałt i znęcanie 
 
Dziecko zmarło w sobotę rano. Prokuratura Rejonowa w Wieluniu zarzuca 25-latkowi najgorsze. Były już korepetytor może gnić w więzieniu minimum przez 12 lat. - Ogłoszono zarzuty zbrodni kwalifikowanego zabójstwa ze zgwałceniem i znęcania nad osobą nieporadną ze względu na wiek, ponieważ był to 3-letni chłopiec, osoba nad którą ciążył obowiązek opieki - opowiada Jolanta Szkilnik, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Sieradzu. - To jest zbrodnia, której dolna granica pozbawienia wolności wynosi nie mniej niż lat 12, kara 25 lat lub dożywotniego pozbawienia wolności. Bez wątpliwości prokurator skierował wniosek o tymczasowy areszt wobec podejrzanego, ze względu na wysoką grożącą karę, jak również obawę mataczenia i ukrywania.
 
23-letniej wieruszowiance nie postawiono zarzutów. - Matka była zatrzymana i z jej udziałem przeprowadzono czynności procesowe. Poczynione ustalenia i materiał dowodowy bezspornie wskazały, że nie była w czasie zdarzenia. Brak danych aktualnie do przypisania jej sprawstwa, pomocnictwa lub jakiejś innej formy przestępczych działań względem dziecka - dodała prokurator Szkilnik. Nikt nie spodziewał się, że właśnie w tej rodzinie może dojść do tragedii. Do policji oraz pracowników socjalnych nigdy nie dotarły budzące podejrzenia głosy. - W przypadku osób, których dotyczy tragiczne wydarzenie nigdy do Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wieruszowie nie docierały żadne sygnały, które świadczyłyby o tym, że może tam dziać się coś niepokojącego i złego względem małoletniego – przyznaje kierownik Ewa Szandała. - Ta tragedia  wpisuje się w dzisiejszy dzień, który jest Dniem Bez Przemocy. Wszyscy pracownicy MGOPS apelują, nie zamykajmy oczu na przemoc. Brak naszej reakcji jest przyzwoleniem społecznym na to aby krzywdzić innych. 
 
Rodzina, która przeżywa bardzo ciężkie chwile, nie chce komentować sprawy. Babcia 23-latki, tak jak wszyscy inni, ma w sercu ogromny ból. - Ona jest w takim stanie, że nawet nie ma mowy – usłyszeliśmy przez domofon. - To był tak porządny dom, że nawet nie ma o czym mówić. Dziecko było takie kochane.
 
Steve nie przyznaje się do winy. Czeka go proces. Do czasu rozprawy będzie w areszcie. 
 
Patryk Hodera

Galeria

Komentarze

Komentarze publikuje się korzystając z narzędzia Facebooka.
Użytkownik publikuje treść komentarza na własną odpowiedzialność i jest to jego prywatna opinia. Aby zgłosić naruszenie należy kliknąć link „Zgłoś Facebookowi” przy wybranym poście. Regulamin i obowiązujące zasady korzystania z platformy Facebook dostępne pod adresem: https://www.facebook.com/policies
Właściciel i wydawca portalu tugazeta.pl nie odpowiada za treść publikowanych komentarzy.
Aby dodać komentarz musisz w pierwszej kolejności być zalogowany na portalu facebook.com
Jesteś już zalogowany ? Odśwież stronę