Dziewięciu zastrzelonych żolnierzy

Czastary
2021-06-06 12:23

Stacja kolejowa Czastary. Malutka, senna stacyjka, zagubiona gdzieś przy torach pomiędzy Katowicami a Poznaniem. Sama stacyjka znajduje się w miejscowości Józefów, skąd do Czastar jest jeszcze spory kawałek drogi. Stacyjne budynki prawie nic się nie zmieniły od 1926 roku, kiedy to zbudowano tą linię kolejową wraz z całą towarzysząca jej infrastrukturą. Cicho tu i spokojnie. Panujący w tym miejscu nastrój jest prawie taki sam, jak ten z „Pociągów pod specjalnym nadzorem” Bohumila Hrabala. Nic już tu nie przypomina wydarzeń sprzed 75 lat. Wydarzeń, które odbiły się szerokim echem nie tylko w Polsce ale i za granicą.

W dniu 17 lutego 1946 roku oddział powojennego polskiego podziemia antykomunistycznego dowodzony przez Wiktora Wójcika „Wilczka” zaatakował pociąg osobowy relacji Poznań – Katowice. W czasie akcji zastrzelono dziewięciu podróżujących nim żołnierzy sowieckich. Akcja w Czastarach miała być odpowiedzią na nasilającą się na przełomie 1945 i 1946 roku falę przestępstw, rozbojów i gwałtów na kobietach, jakich na terenie ówczesnego powiatu wieluńskiego dopuszczali się żołnierze sowieccy. O skali tych przestępstw może świadczyć chociażby fakt, że w końcu stycznia 1946 roku funkcjonariusze PUBP w Wieluniu aresztowali kilku żołnierzy radzieckich, którzy w pociągu relacji Poznań – Katowice wielokrotnie usiłowali dokonać gwałtów na podróżujących nim polskich kobietach. W ataku na pociąg udział wzięło około dwudziestu partyzantów, w tym dwie kobiety; Helena Motyka „Dziuńka” i Irena Tomaszewicz „Danka”. Ustalono, że punktem zbornym oddziału po zakończonej akcji będzie gospodarstwo Mikołaja Żurka w Wiewiórce koło Bolesławca. Partyzanci po przybyciu do Czastar najpierw udali się na odbywającą się w miejscowej szkole zabawę taneczną. Po krótkim patriotycznym przemówieniu dowódcy oddziału, jeden z partyzantów zaintonował „Rotę”, którą podjęli wszyscy uczestnicy zabawy. Około drugiej w nocy dwudziestoosobowy oddział przybył na stacje kolejową w Czastarach. Gdy na stacji zatrzymał się oczekiwany pociąg, partyzanci wtargnęli do wagonów i zaczęli sprawdzać przedziały, krzycząc, aby wszyscy Rosjanie natychmiast opuścili skład. Doszło do szamotaniny. Wojskowych mówiących po rosyjsku rozstrzeliwano od razu. Ciała zastrzelonych żołnierzy partyzanci wyciągnęli na peron stacji. Przeszukano i częściowo zdjęto z nich mundury i buty. Z pociągu wyniesiono też bagaże należące do ofiar. Cała akcja trwała niespełna pół godziny. Na miejscu zastrzelono dziewięciu żołnierzy sowieckich a dwóch zostało ciężko rannych, z których jeden zmarł po przewiezieniu do szpitala w Kępnie. Po zakończonej akcji partyzanci bez strat dotarli na wcześniej ustalone miejsce zbiórki, gdzie oczekiwała ich reszta oddziału wraz z dowódcą – Stanisławem Pankiem „Rudym”, któremu „Wilczek” zdał dokładny raport z przeprowadzonej akcji. Następnie część członków oddziału wymaszerowała w kierunku Goli i przeszła na lewy brzeg Prosny. W Wiewiórce pozostało jedynie kilku partyzantów. Na skutek donosu, jeszcze tej samej nocy siły bezpieki zorganizowały obławę. Nad ranem, 18 lutego 1946 roku zabudowania otoczyli ubowcy i żołnierze KBW. Partyzanci próbowali się bronić. Po około czterdziestu minutach wymiany ognia, w wyniku której zginął Wiktor Wójcik „Wilczek”, postanowili się poddać. Zatrzymani przez ubowców: Hekena Motyka "Dziuńka", Irena Tomaszewicz "Danka", Edward Szemberski "śmigus" i Roman Roszowski "Wiarus" , zostali przewiezieni najpierw na posterunek MO w Bolesławcu a następnie do więzienia we Wrocławiu. Po brutalnym śledztwie i torturach, skazani zostali na karę śmierci. Wyrok wykonano 18 lipca 1946 roku. Jedynie Irena Tomaszewicz, jako niepełnoletnia, skazana została na 15 lat pozbawienia wolności. W 1974 roku na budynku stacyjnym w Czastarach umieszczono tablicę z nazwiskami zastrzelonych żołnierzy sowieckich i mylną informacją, jakoby zostali oni zabici przez „bandę Rudego”. W rzeczywistości, Stanisław Panek „Rudy”, jeden z najbardziej znanych partyzantów polskiego powojennego podziemia antykomunistycznego w naszych okolicach, nie brał udziału w tej akcji ani też nigdy nie pojawił się na stacji Czastary. Pamiątkową tablicę umieszczono tam, jak głosił napis, z inicjatywy „społeczeństwa powiatu wieruszowskiego”. Już w ćwierć wieku później, wieruszowskie władze powiatowe stanowczo wypierały się jakiegokolwiek związku z treścią rzeczonej tablicy, jak i z nią samą. Na podstawie ustawy dekomunizacyjnej została ona zdemontowana na polecenie administratora budynku kolejowego a następnie prawdopodobnie wywieziona do magazynów kolejowych w Zduńskiej Woli.

Grzegorz Szymański 

 

 

 

 

 

Galeria

Komentarze

Komentarze publikuje się korzystając z narzędzia Facebooka.
Użytkownik publikuje treść komentarza na własną odpowiedzialność i jest to jego prywatna opinia. Aby zgłosić naruszenie należy kliknąć link „Zgłoś Facebookowi” przy wybranym poście. Regulamin i obowiązujące zasady korzystania z platformy Facebook dostępne pod adresem: https://www.facebook.com/policies
Właściciel i wydawca portalu tugazeta.pl nie odpowiada za treść publikowanych komentarzy.
Aby dodać komentarz musisz w pierwszej kolejności być zalogowany na portalu facebook.com
Jesteś już zalogowany ? Odśwież stronę