Powiat (z)marnowanych szans

SZLAK BURSZTYNOWY W WIELUNIU, ARSONIUM NADAL U NAS
2014-08-26 20:35

Wydaje się, że Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna rozwijająca się w wielkopolskim Ostrzeszowie przestaje być najbardziej wyrazistym przykładem zaprzepaszczonej przez powiat wieruszowski szansy na nowe miejsca pracy, promocję, rozwój i pieniądze – kolejność dowolna.  Nie umieliśmy przygotować terenów – wiedząc nawet o planowanych dwóch węzłach na S8. Zresztą mało wiadomo o tym, żeby cokolwiek w tej kwestii było czynione, choć pracownicy ŁSSE zapewniali w rozmowie z portalem tugazeta.pl, że czekają na kroki wieruszowskich samorządowców będąc otwartymi na współpracę. Usłyszeliśmy to 26 stycznia… 2011 roku.

Okazuje się, że jesteśmy ogrywani nie tylko na tym polu. Przez długi okres drugiej połowy XX wieku miasto Wieruszów chwaliło się, że przez te tereny przebiegał Szlak Bursztynowy. Zaznaczaliśmy to w folderach i innych materiałach promocyjnych. Historia odcisnęła się także nazwą jednej z restauracji – dziś budynek jednego z banków i sklepu z odzieżą, to dawniejsza „Bursztynowa”. Nie ma restauracji i jakoś mało kto wspomina o trakcie handlowym sprzed wieków, biegnącym od Wiednia do Pruszcza Gdańskiego. Tymczasem łącznie 58 milionów złotych z tytułu promocji Szlaku Bursztynowego i corocznej organizacji Święta Bursztynu zgarnęli pisząc odpowiednie programy… wielunianie. Jak się to robi? – To bardziej pytanie do burmistrza Antczaka. Myślę, że wynikało to z chęci pozyskania odpowiednich dotacji unijnych. Wszystko zaczęło się jednak w starostwie, gdzie obecny burmistrz był wicestarostą. Pieniądze zostały przeznaczone na budowę dróg, remonty historycznych obiektów czy muzeum – tłumaczyła nam Hanna Białek – Żóraw z wieluńskiego ratusza.

„Tylko” milion złotych „poszedł” na imprezy i promocje. Za tę inicjatywę Wieluń został doceniony przez jednego z dyrektorów Muzeum w Malborku - dr hab. Janusz Hochleitner chwalił inicjatorów za wypełnienie odpowiedniej niszy. Miasto odnotowuje większy przypływ turystów – na jego terenie zostanie otwarty niedługo piąty już hotel. Teraz Antczak i jego pracownicy zmierzają do realizacji kolejnego projektu związanego z Jurą Polską. Po Szlaku Bursztynowym wróży im się następny sukces. Dlaczego nie zrobiono tego w Wieruszowie?

- Nikt nie wiedział, że w Wieluniu piszą tak duży projekt. My skupiliśmy się na czymś innym – usłyszeliśmy od przedstawiciela wieruszowskiego starostwa.

Jak przekonuje nauczyciel historii – Mariusz Dychto - Wieruszów ciągle ma jednak potencjał. Najwidoczniej ten, który tkwił w ludziach mocno się „rozjechał” - zarówno po kraju jak i Europie. Zresztą sam nasz rozmówca, któremu w ostatni weekend towarzyszył Marek Stojecki zastanawia się czy nie machnie na to wszystko ręką i nie znajdzie sobie innego miejsca. Skąd to rozgoryczenie?

W roku 2008 Mariusz Dychto starał się zainteresować zarówno władze samorządowe jak i konserwatora zabytków pozostałościami grodziska z czasów kultury łużyckiej, które nazywane jest Arsonium. Złożył odpowiednie wnioski i projekty. Pomagali mu Dariusz Brząkała i Rafał Barszczewski. Jego zdaniem rekonstrukcja tego obiektu historycznego przyniosłaby ogromne korzyści miastu – zarówno historyczne jak i ekonomiczne. – W Biskupinie tamtejsza, odbudowana osada ściąga tysiące turystów dając zatrudnienie dziesiątkom osób. U nas mogłoby być podobnie. Jednak w tej chwili wały są zupełnie niezabezpieczone, nie mówiąc o oznaczeniu tego miejsca przez odpowiednie tablice. – wymieniał.

- Zarówno jedno jak i drugie miejsce znajdowało się w kręgu tej samej kultury, która zdominowała ziemie polskie w omawianym okresie. Na korzyść Wieruszowa przemawia poza tym fakt, którym nie może pochwalić się Biskupin. Mianowicie przez Ziemię Wieruszowską przebiegał szlak bursztynowy z południa na północ Europy, który biegł wzdłuż Prosny a trudno sobie wyobrazić, żeby omijał on grodzisko w obrębie wałów. (…). Powstanie skansenu przyczyniłoby się niewątpliwie do lepszego poznania naszego miasta, regionu, Polski oraz Europy. Stanie się źródłem dumy mieszkańców naszego miasta i powiatu.  – czytamy we wniosku  autorstwa Dychto. Ten nie został pozytywnie rozpatrzony.

Kiedy po sześciu latach od tej chwili dzwonimy do konserwatora zabytków okazuje się, że tak naprawdę negatywna decyzja o skierowaniu w nasze rejony archeologów wynikała tylko i wyłącznie z indolencji lokalnych władz. Konserwatora nie interesuje jak będziemy mogli korzystać z tego miejsca. – Na pewno nie pozwolimy, by w tym samym miejscu powstała jakakolwiek rekonstrukcja. Ta jest niemożliwa ze względu na zbyt wąski materiał budowlany. W Biskupinie odkryto części obiektów. Nie ma natomiast przeciwwskazań, by skansen stanął w pobliżu. ­­– uzasadniała nam rozmówczyni. Według niej należałoby złożyć odpowiedni projekt i rozpocząć działania. Te są jednak kosztowne i długotrwałe. Prace archeologów wstępnie już - w tej chwili - wycenia się na kilkaset tysięcy złotych. Można jednak na to zdobyć środki. Wystarczy determinacja, zaangażowanie i kompetencja. Nie byłoby żadnej kolizji z tym, że w jednej części pracowaliby archeolodzy a w drugiej funkcjonowałby skansen.

- Tu nikt z nikim nie rozmawia. Jestem przekonany, że w te działania włączyliby się także lokalni biznesmeni. Ludzie jednak muszą widzieć i wiedzieć, że takie rzeczy robi się dla lokalnej społeczności, dla rozwoju tego miasta – przekonuje Marek Stojecki. On także był i jest zaangażowany w promocję Wieruszowa przez fakt umiejscowienia na tym terenie starożytnej osady. Sam z łatwością, bez użycia jakichkolwiek sprzętów znajduje skorupy naczyń glinianych i biżuterię z tamtego okresu. I tu pojawia się kolejny problem. Wszystkie ościenne powiaty mają swoje muzea. Pasjonaci tacy jak Stojecki czy Dychto mogą tam przekazywać swoje eksponaty. Wieruszów oczywiście nawet o najmniejszą Izbę Pamięci się nie postarał. Są jakieś sale stworzone własnym sumptem jak ta w Wyszanowie, ale pozostają bez nadzoru jakiegokolwiek specjalisty.

Nie potrafimy się promować, nawet na tak twardych atutach jak obiekty i fakty historyczne. Pozwoliliśmy sobie zabrać szlak bursztynowy. W zapomnienie idzie Arsonium, ziemia pochłania stary żydowski i ewangelicki cmentarz, rozlatują się przydworcowe zabytki na Podzamczu, nikt nie pamięta o zamczysku i tamtejszych ruinach. Niedługo odpadną skrzydła w nadprośniańskim samolocie a rzeka kompletnie zarośnie.          

Na czym skupiają się nasi włodarze? Można odnieść wrażenie, że coraz bardziej – szczególnie w roku wyborczym – na promocji własnych osób. Pewnie tego samego nie można odmówić samorządowcom z sąsiednich powiatów. Jednak oni postawili bardziej na otwieranie w ich obecności długoterminowych projektów niż na grawerowaniu swoich nazwisk na pucharach i festynowym pląsaniu z ludem. Co kto woli… Dlatego turyści i inwestorzy wolą bardziej innych niż nas. Ale to już nasz wybór…

Rafał Przybył

Galeria

Komentarze

Komentarze publikuje się korzystając z narzędzia Facebooka.
Użytkownik publikuje treść komentarza na własną odpowiedzialność i jest to jego prywatna opinia. Aby zgłosić naruszenie należy kliknąć link „Zgłoś Facebookowi” przy wybranym poście. Regulamin i obowiązujące zasady korzystania z platformy Facebook dostępne pod adresem: https://www.facebook.com/policies
Właściciel i wydawca portalu tugazeta.pl nie odpowiada za treść publikowanych komentarzy.
Aby dodać komentarz musisz w pierwszej kolejności być zalogowany na portalu facebook.com
Jesteś już zalogowany ? Odśwież stronę