Pojechał na wojnę… prywatnie

Klonowa, Galewice, Paryż, Osiek, DONBAS UKRAINA
2014-07-30 20:59

Postać mocno kontrowersyjna, ekscentryk związany z Klonową, Galewicami, Osiekiem ale także i Paryżem oraz Ukrainą. To stamtąd pochodzi jego żona. O Januszu Pijance po raz pierwszy pisaliśmy po jego ataku na Leszka Millera w Sieradzu, gdzie lider SLD został oblany kwaśnym mlekiem. Teraz Pijanka – po wybryku za który nie poniósł żadnych konsekwencji - zaskakuje czym innym. Jako osoba prywatna dwukrotnie dotarł w rejony walk rosyjskich separatystów z Ukraińcami. Właśnie wrócił z wojny.

– Chciałem zobaczyć Donieck i Ługańsk zanim zostaną wchłonięte przez Rosję. To sprawa Krymu mnie mobilizowała. Zupełnie przypadkiem znalazłem się blisko Olega Cariewa, który z poparciem Moskwy przejął część władzy. Zauważyli mnie separatyści i wtedy zaczęły się moje problemy. Nie miałem akredytacji. – opowiada Pijanka. „Książę” Klonowej wpadł na pomysł, by wykorzystać swoją biblioteczną legitymację z Paryża. Został uznany za dziennikarza, otrzymał odpowiednie dokumenty i ruszył jeszcze bardziej na wschód. Zrealizował mnóstwo amatorskich – co nie znaczy, że mało istotnych - materiałów filmowych, przywiózł setki zdjęć.

- Nastroje zarówno z jednej jak i z drugiej strony są mocno patriotyczne. Nagle znalazłem się w Doniecku, miejscu gdzie nie chcieli i nie mogli docierać zachodni dziennikarze. Później był Słowiańsk. Poznałem grozę wojny. Trupy na ulicach, zniszczone miasta. Brak wody, wygłodniałe koty i psy a co dopiero mówić o zwykłych mieszkańcach. – mówił portalowi tugazeta.pl.

Pijanka, który sam mocno podczas tej wojennej eskapady schudł, jedząc często tylko brzoskwinie wspomina, że spotkał mnóstwo ludzi, którzy prosili go, by przekazał na Zachodzie, że ludzie potrzebują tam pomocy i cały czas bezskutecznie czekają na nią. Jedna z ukraińskich gazet zamieściła nawet jego autorski artykuł, ale zdaniem autora doszło tam do kilku przekłamań. Pijanka chce ponownie ruszyć w rejony walk. Na razie nie wie kiedy. Jedna taka podróż w dwie strony – licząc z Paryża – to ponad 8 tysięcy kilometrów. Pociągiem, autobusem, prywatnymi samochodami, pieszo. – Wie pan, że to pewnego rodzaju szaleństwo? – pytamy. – Wiem, ale to też pewnego rodzaju odwaga. – odpowiada Pijanka.

tugazeta.pl, ŁĄCZNIK

Komentarze

Komentarze publikuje się korzystając z narzędzia Facebooka.
Użytkownik publikuje treść komentarza na własną odpowiedzialność i jest to jego prywatna opinia. Aby zgłosić naruszenie należy kliknąć link „Zgłoś Facebookowi” przy wybranym poście. Regulamin i obowiązujące zasady korzystania z platformy Facebook dostępne pod adresem: https://www.facebook.com/policies
Właściciel i wydawca portalu tugazeta.pl nie odpowiada za treść publikowanych komentarzy.
Aby dodać komentarz musisz w pierwszej kolejności być zalogowany na portalu facebook.com
Jesteś już zalogowany ? Odśwież stronę