Na przemytniczym szlaku

Grądy - Tonia - Plugawice
2021-01-30 09:57

Nawet dziś, gdy większość granic pomiędzy państwami w całej Europie ma tylko znaczenie umowne, zjawisko przemytu nadal istnieje. Profesja przemytnika wydaje się być jednym z najstarszych „zawodów” świata. Bodajże najbarwniejszy obraz życia polskich przemytników znaleźć można w fenomenalnej książce Sergiusza Piaseckiego (1901 – 1964) pt. „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy”. Barwną akcję swej powieści autor umieścił na wschodnich kresach II Rzeczypospolitej a jej bohaterowie w swych przemytniczych wędrówkach przekraczają po wielokroć przedwojenną polsko – sowiecką granicę.

Podobne i nie mniej barwne przygody spotykały niewątpliwie także przemytników z zachodnich kresów ziem polskich, gdzie przez ponad sto lat graniczną rzeką była Prosna. Przemyt na niemiecką stronę kwitł tu przez cały XIX wiek a nawet do końca I Wojny Światowej. Prosnę przekraczano nielegalnie także na terenie gminy Galewice a sąsiadujące z jej doliną rozległe lasy oraz ukryte wśród nich wioski i przysiółki ułatwiały tą graniczną, „bezakcyzową” wymianę towarów. Główny „szlak przemytniczy” na terenie dzisiejszej gminy Galewice wiódł z okolic wsi Grądy w kierunku nadprosniańskiej Toni i dalej do Plugawic. Te dwie ostatnie miejscowości leżały już po niemieckiej stronie granicy dawnych zaborów. Przemytnicze ścieżki krzyżowały się po prawej stronie rzeki z dość gęstą linią granicznych strażnic i posterunków obsadzonych przez rosyjskich pograniczników. Oprócz największego w tej okolicy garnizonu carskich pograniczników w Głazie, większe i mniejsze strażnice mieściły się w Węglewicach, Oremusie, Ciupkach i Brzezinach. W niektórych z tych miejscowości budynki dawnych strażnic zachowały się do dziś. Po innych znaleźć można wyraźne ślady. Wędrówka szlakiem dawnych carskich strażnic granicznych wzdłuż Węglewskiej Strugi i Prosny może być atrakcyjnym sposobem na aktywny, wakacyjny wypoczynek.  Na polską stronę wędrowały z Niemiec przede wszystkim materiały tekstylne, galanteria i cukier. Zwłaszcza ten ostatni, którego na Dolnym Śląsku i Wielkim Księstwie Poznańskim w XIX wieku była wprost nadprodukcja, dawał największy zysk przemycającym, uzyskując kilkusetprocentową „przebitkę”. W latach powstań narodowych, a zwłaszcza w latach 1863 – 65 przerzucano tędy na objęte powstaniem ziemie polskie broń i amunicję. Do Niemiec wędrowały głównie konie i bydło. Żaden przemyt nie może obyć się bez magazynu, czy też punktu, gdzie gromadzi się i przechowuje towary przed planowanym przerzuceniem ich na drugą stronę granicy. Dziś w żargonie służb celnych takie miejsce nazywane jest „dziuplą”. Jak wspominano jeszcze kilkadziesiąt lat temu, takim miejscem magazynowania towarów i punktem kontaktowym dawnych przemytników znad Prosny było jedno z gospodarstw w pobliżu wsi Grądy. Położone z dala od zabudowań, w głębi lasu, było bezpiecznym schronieniem dla ryzykujących nocne przeprawy przez Prosnę. Tego miejsca trzeba dziś szukać w trójkącie pomiędzy Głazem, Bocianem i rezerwatem paproci. Ten „dom przemytnika”, pomimo zmienionej formy, stoi tam do dziś. Urokliwe a jednocześnie tajemnicze, jakby zatrzymane w czasie miejsce. Dziś ukryte i niedostępne. Znane dokładnie jedynie zamiłowanym grzybiarzom i nielicznym pasjonatom nieustannego odkrywania niezliczonych tajemnic z dalszej i bliższej przeszłości naszych okolic.

Grzegorz Szymański

 

 

Galeria

Komentarze

Komentarze publikuje się korzystając z narzędzia Facebooka.
Użytkownik publikuje treść komentarza na własną odpowiedzialność i jest to jego prywatna opinia. Aby zgłosić naruszenie należy kliknąć link „Zgłoś Facebookowi” przy wybranym poście. Regulamin i obowiązujące zasady korzystania z platformy Facebook dostępne pod adresem: https://www.facebook.com/policies
Właściciel i wydawca portalu tugazeta.pl nie odpowiada za treść publikowanych komentarzy.
Aby dodać komentarz musisz w pierwszej kolejności być zalogowany na portalu facebook.com
Jesteś już zalogowany ? Odśwież stronę