Kto kopie doły pod Adamus?

Rozmowa z prezes szpitala
2015-03-31 20:40

- W ubiegłym roku miałam zostać wyrzucona. Ktoś obiecał moje stanowisko innej osobie. Powtarzano, że mnie nie będzie i ta grupa nie może się teraz z tym pogodzić – przerywa milczenie prezes Powiatowego Centrum Medycznego Eunika Adamus. Szefowa szpitala ma już dość nagonki na swoją osobę i atmosferę wytwarzaną wokół szpitala. Na zaskakującą rozmowę zaprasza Patryk Hodera.

Uważa pani, że wokół szpitala wytwarzana jest zła atmosfera. Na czym miałoby to polegać?

Sprawa kotłuje się od zeszłego roku. Sądziłam, że po anonimach została zamknięta… ale zwyczajnie się myliłam. Cokolwiek by nie powiedzieć uważamy, że atmosfera jest dobra. To, że ktoś się pokłóci, np. pielęgniarka z pielęgniarką, nie oznacza, że atmosfera jest zła. W każdej organizacji, w każdym zakładzie tak jest.

I między innymi dlatego argumentowała to pani na sesji?

Wygłosiłam oświadczenie, które było nadane w moim oraz pracowników imieniu. W dalszym ciągu próbuje się manipulować pracownikami. U nas jest tak jak w każdym innym zakładzie. Z różnych powodów odchodzą pracownicy i na ich miejsce są przyjmowani nowi. W ostatnich miesiącach rozstała się z nami główna księgowa, pani z zamówień publicznych i z księgowości, z którą mam jeszcze na trzy lata podpisaną umowę. Nie rozeszliśmy się w złych stosunkach. Było miłe pożegnanie, kwiaty i nawet prezenty. Ktoś odchodził na wyższe stanowisko, bo stwierdził że tutaj nie będzie awansował, ani niczego nowego się już nie nauczy.

Sugeruje pani, że ktoś może kopać pod wami dołki?

To ktoś z Rady Powiatu. Te osoby wydzwaniały do niektórych z moich byłych pracowników. Sugerowały aby przyszły na sesję i w złym świetle przedstawiały mnie jako pracodawcę. Miały mówić, że odchodzą z mojego powodu, że im tak ze mną źle. To prywatna wojna w stosunku do mojej osoby. To bardzo niepokojące. Radni oczywiście mają prawo dowiedzieć się o sprawach dziejących się w szpitalu: kontraktowaniu czy przygotowaniu pomieszczeń do ustawy. W końcu to nie są nasze pomieszczenia. My cały czas coś remontujemy i modernizujemy. A takich pytań nie ma w ogóle!

A co jest?

Jest tylko nagonka o jakiejś mitycznej atmosferze. My w tej chwili wszyscy śmiejemy się i opowiadamy na ten temat kawały. To, że mówię otwarcie o naszych krokach nie oznacza, że Adamusowa się chwali i chce być super. Jestem dyrektorem tego szpitala. Nie mam czym się chwalić. To co robimy w szpitalu jest pochwałą dla lekarzy, dla pracowników technicznych, dla pielęgniarek. Ja tutaj tylko zarządzam. Sukces szpitala jest sukcesem mojej załogi. Chciałabym aby ta wojna w końcu się skończyła, bo pracownicy też nie mogą już tego słuchać.

Jeśli mówimy już w tych kategoriach to kto może prowadzić wspomnianą wojnę?

Szkoda słów w tym temacie. W ubiegłym roku miałam przecież zostać wyrzucona. Ktoś obiecał moje stanowisko innej osobie. Powtarzano, że mnie nie będzie i ta grupa nie może się teraz z tym pogodzić. Czy jest ktoś już na moje miejsce? Teraz trudno to stwierdzić, bo nikt mi tego wprost nie powiedział. Po zachowaniu pewnych osób, które – powiedzmy - nie jest chamskie, ale na pewno nie na poziomie, mogę się jedynie domyślać o co chodzi. Od roku czasu jestem psychicznie gnębiona i to jest fakt. To również nie przystoi tak wysoko postawionym osobom. Co z tym zrobię? Nie wiem.

Próbowała pani dotrzeć do tych osób?

To znaczy?

O to czy pytała pani w czym tak naprawdę leży problem.

Na razie nadstawiam drugi policzek, ale nie wiem jak długo to wytrzymam. Jeśli są pytania to odpowiadam. Pytania są często niegrzeczne i na nie też odpowiadam. Nadstawianie drugiego policzka też się kiedyś skończy. Raz, że jestem kobietą, nie łączy nas żaden stosunek pracy, to przecież też o czymś świadczy. Być może będę musiała przestać być „miękka”.

Jaka zatem, według pani, jest atmosfera w szpitalu?

Rodzinna. Codziennie bywam na wszystkich oddziałach. Nie siedzę w swoim pokoju. Nie widzę, by działo się coś złego. Pracownicy są uśmiechnięci. Rozmawiamy ze sobą. O problemach dyskutujemy między sobą i staramy się, by nie wypłynęły na zewnątrz. Być może moja opinia jest jednostronna, ale ja to tak odbieram. Każdy ma prawo do innych odczuć. Pracowałam w różnych firmach, ale nagonka w Wieruszowie już osiągnęła szczyty. Nasz powiat był chyba jedynym w Polsce, w którym musiałam tłumaczyć się z anonimów. Po tej sprawie ustaliłam z pracownikami, że o problemach mówimy między sobą otwarcie. Najgorsze są plotki, których skutków nie da się odwrócić. Dowiedziałam się, że znowu próbuje się mnie wmanewrować w dziwne sprawy. Gdybym nie rozmawiała z pracownikami byłabym bardzo zaskoczona. Nawet z tymi, którzy odchodzą. W dalszym ciągu rozmawiamy, spotykamy się i nie toczymy wojen.

Galeria

Komentarze

Komentarze publikuje się korzystając z narzędzia Facebooka.
Użytkownik publikuje treść komentarza na własną odpowiedzialność i jest to jego prywatna opinia. Aby zgłosić naruszenie należy kliknąć link „Zgłoś Facebookowi” przy wybranym poście. Regulamin i obowiązujące zasady korzystania z platformy Facebook dostępne pod adresem: https://www.facebook.com/policies
Właściciel i wydawca portalu tugazeta.pl nie odpowiada za treść publikowanych komentarzy.
Aby dodać komentarz musisz w pierwszej kolejności być zalogowany na portalu facebook.com
Jesteś już zalogowany ? Odśwież stronę