W stacji diagnostycznej należącej do Przedsiębiorstwa Komunalnego w Wieruszowie dochodziło do nieprawidłowości – rozwiewa wszelkie wątpliwości i spekulacje pismo opublikowane na stronie internetowej Urzędu Miejskiego. Informacje podjęte w jednym z naszych artykułów potwierdziło postępowanie wyjaśniające rozpoczęte na wniosek prezesa spółki Andrzeja Kiedosa. Diagnosta z powiatu kępińskiego, który przyznał się do trzech przypadków oszukania klientów, wyleciał z pracy.
Przypomnijmy, naciągacza z sąsiedniego powiatu wytropił ojciec jednego z kierowców, który kilka tygodni temu trafił do stacji diagnostycznej podlegającej wieruszowskiej „Komunalce”. Diagnosta, zamiast zainkasować za usługę 162 zł, w rzeczywistości zażyczył sobie od klienta 190 zł, oferując przy tym badanie amortyzatorów. Pieniądze w wysokości 28 zł nie trafiły na konto przedsiębiorstwa a do kieszeni pracownika, który później przyznał się do trzech podobnych przypadków. 10 listopada poinformowano funkcjonujące w spółce związki zawodowe o zamiarze rozwiązania umowy o pracę z diagnostą w trybie bez wypowiedzenia, z winy pracownika. Umowę rozwiązano w poniedziałek 16 listopada. Dodatkowo polecono obciążyć diagnostę kwotą 84 zł za trzy przeprowadzone badania amortyzatorów, za które pobrane na miejscu opłaty nie zasiliły konta spółki podlegającej pod gminę Wieruszów. – Poszkodowanym jest na pewno przedsiębiorstwo, do kasy którego nie wpłynęła kwota zainkasowana przez diagnostę – czytamy w uzasadnieniu podpisanym przez prezesa Andrzeja Kiedosa. – Diagnosta naraził Okręgową Stację Kontroli Pojazdów na utratę zaufania.
Dezinformacja
Przedsiębiorstwo Komunalne ustosunkowało się także do rozbieżności co do zainkasowanych kwot, o których wspominał nasz czytelnik. – Diagnosta przekazał informacje księgowej, że za przegląd samochodu o numerze rejestracyjnym EWE zarejestrowana została opłata w kwocie 99 zł. Była to nieprawdziwa informacja, jak wynika z oświadczenia diagnosty, gdyż faktyczna kwota według zestawienia wynosi 162 zł. Księgowa wyraziła żal, że źle poinformowała klientów o zaksięgowanej kwocie i oświadczyła, że w przyszłości zanim udzieli jakiejkolwiek informacji sama dokona jej weryfikacji, a nie będzie bazować wyłącznie na informacji innych pracowników.
W dokumencie przekazanym do urzędu dodatkowo można przeczytać, że „w wyniku zarządzonej komisyjnej kontroli dokumentów (zgodność raportów z badań i faktur z wydrukami kas rejestrujących) Okręgowej Stacji Kontroli Pojazdów za okres od stycznia do października 2015 r. nie stwierdzono nieprawidłowości. W konsekwencji wszystkich zdarzeń prezes Kiedos zarządził kontrolę bezpośrednią pracowników przez kierowników poszczególnych zakładów.
Czy to nie koniec?
Co jednak z żądaniami naszego czytelnika, który domagał się, aby konsekwencje za brak odpowiedniego nadzoru poniósł prezes Przedsiębiorstwa Andrzej Kiedos? W Urzędzie Miejskim nie dowiedzieliśmy się niczego konkretnego. – Czekamy na spotkanie z Radą Nadzorczą. Zdradzę państwu, że mamy do omówienia nie tylko ten przypadek, ale także inną problematykę. Do tego typu pytań odniosę się po spotkaniu – ucina rozmowę burmistrz Rafał Przybył.
Dalszy bieg sprawy mamy poznać po 24 listopada.
Patryk Hodera